
W XXI wieku, w państwie należącym do Unii Europejskiej, konstytucyjni ministrowie posługują się zdjęciami pornograficznymi do celów politycznych. Gdyby nie byłoby to prawdziwe, to wymyśliłby to Mrożek na spółkę z Beckettem.
Bo jak się okazuje powodem przedłużenia stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni jest krowa, a raczej klacz i seks z jej udziałem w roli głównej.
Nie jest pewne jakie były intencję ministrów, ale tyle mniej więcej zapamiętała opinia publiczna z konferencji dwóch Mariuszy, szefa MON i MSW. Oczywiście cała ta szopka miała na celu wystraszenie tych, których jeszcze nie udało się wystraszyć choćby w 2015r. Dowiedzieliśmy się z niej, że na granicy czyha niebezpieczeństwo w postaci uchodźców, wróć nielegalnych imigrantów, na których telefonach służby znalazły zdjęcia pedofilskie, zoofilskie, egzekucji, dekapitacji, broni wszelkiego rodzaju, a nawet żołnierza armii afgańskiej w pełnym uzbrojeniu.
Tak – tak, to nie pomyłka, strach ma wzbudzać w obywatelach zdjęcie członka armii, którą jako państwo uczestniczące w wojnie w Afganistanie, jeszcze niedawno wspieraliśmy. Co do pozostałych zdjęć nie ma żadnych dowodów na to, że wśród tej garstki ludzi znajdują się osoby wykazujące się tego typu zaburzeniami. Mało tego, są dowody na to, że ,,konferencyjne” materiały od dawna zasilają odmęty Internetu. Dlatego sam pomysł pokazania tego typu zdjęć wzbudza głęboki niesmak, by nie powiedzieć, że jest wątpliwy prawnie. Bowiem nawet jeżeli rzeczywiście takie zdjęcia ktoś z imigrantów posiadał, to w Polsce propagowanie pornografii jest nielegalne. Pomijając już, że obrzydliwe, zwłaszcza gdy posiłkuje się nimi rząd. Inna sprawa, to fakt, że konferencji przewodził człowiek skazany za prowokację i przekroczenie uprawnień i któremu nie ufają nawet koledzy z rządu vide Dworczyk Leaks, co nie dodaje wiarygodności przedstawionym materiałom.
Tymczasem, gdy na naszej wschodniej granicy koczują ludzie w skrajnie niehumanitarnych warunkach, a Lewica i przyjaciele wykrzykują hasła w stylu ,,żaden człowiek nie jest nielegalny”, to okazuje się, że do czasu, gdy nie jest to ktoś, kto głosi ,,niepoprawne politycznie poglądy”. Otóż ku zadowoleniu wielu do Wielkiej Brytanii nie został wpuszczony Rafał Ziemkiewicz. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to prawicowy publicysta został zatrzymany, a następnie deportowany z powrotem do kraju za tzw. ,,political views”. We wszystko ponoć była zaangażowana brytyjska posłanka muzułmańskiego pochodzenia Rupa Huq, która już wcześniej angażowała się w zakaz wstępu pisarza do kraju. Powodem wypowiedzi antysemickie (jak negacja Holokaustu) i islamofobicznie. Wiele można Ziemkiewiczowi zarzucić, łącznie z bezkompromisowym, nie biorącym jeńców językiem, ale zarzut antysemityzmu jest raczej błędną interpretacją jego wypowiedzi niż wyznawaną przez niego dyskryminacją słowną. I oczywiście Wielka Brytania ma prawo nie wpuszczać do swojego kraju kogo im się podoba, pytaniem otwartym pozostaje kwestia wolności słowa. Czy poprawność polityczna, wyrażająca się cenzurą innego światopoglądu, stała się nową bronią wymierzoną w oponentów?

Wracając do kraju, nawet jeżeli sytuacja na granicy rzeczywiście jest niepokojąca, bo jest jawną prowokacją dyktatura białoruskiego, to tego typu konferencje nie służą potwierdzeniu prawdziwości tej tezy. Dowodzą raczej desperacji władzy, która nie potrafi w inny sposób niż za pomocą propagandy strachu wyjaśnić opinii społecznej konieczność przedłużenia stanu wyjątkowego.
Łatwiej byłoby to zrobić, dopuszczając na granice niezależnych dziennikarzy, dajmy na to akredytowanych, by nie tworzyć chaosu i zagrożenia bezpieczeństwa, a jednocześnie pokazać, że władza nie ma nic do ukrycia (tak zrobiła Litwa). Jednak wydaje się, że właśnie taki jest zamiar, by odciąć obywateli od informacji innej niż rządowa. Gdyby chodziło tylko o bezpieczeństwo, to władza poczyniła by wszystkie możliwe kroki, by granica była chroniona. Tymczasem, zasadnym jest pytanie dlaczego rząd nie zwrócił się o pomoc do Frontexu, którego otwarciem siedziby w Polsce tak się chwalił? Zamiast tego kreśli jakąś osobliwą, by nie powiedzieć obrzydliwą, dehumanizujacą narrację wzbogaconą fotografiami należącymi rzekomo do imigrantów, a które od dawna hulają w sieci.