
Idą wybory, więc Mateusz Morawiecki nagle jest zwolennikiem in-vitro, Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia popierają Centralny Port Komunikacyjny, a Robert Biedroń i Donald Tusk chcą budować mur na granicy z Białorusią. Skąd te fikołki deklaracyjne? A no z sondaży, z których wynika że ludzie takie rozwiązania popierają.
W tych wyborach PiS jest ewidentnie w defensywie, więc może uratować go tylko niska frekwencja. O ile pracujące komisje śledcze nie są problematyczne wizerunkowo, bo nie wzbudzają dużych emocji, to już afera związana z Funduszem Sprawiedliwości, czy ostatnia dotycząca marki odzieżowej Red is Bed, która w trakcie rządów PiS dostała pół miliarda złotych na zlecenia bez przetargów od Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych może nie działać sprzyjająco. Inna sprawa, że tego typu afery oburzają głównie media i twardych zwolenników Platformy, wyborców PiS-u już zaś niekoniecznie. W końcu słyszą o aferach nie pierwszy raz i do tej pory, z wyjątkiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, nie odstraszyło ich to od tej partii. Zresztą na aborcji PiS nauczyło się, że nie należy poruszać tego kontrowersyjnego tematu w trakcie kampanii, czego konsekwentnie nie robi. W ramach ,,kobiecego wsparcia” Mateusz Morawiecki stał się nawet zwolennikiem in-vitro. No ale z tego względu, że to wybory do Parlamentu Europejskiego w kampanii PiS porusza też tematy europejskie, a więc głównie Zielony Ład, który jest kontrowersyjny nie tylko dla konserwatywnego elektoratu. Gorzej, że podobną postawę, choć może trochę mniej eurosceptyczną, przyjęła Platforma z Trzecią Drogą.
Zresztą Platforma Obywatelska, a zwłaszcza jej szef, tak bardzo skupiła się na prześcignięciu PiS-u w wyborach, że zaczęła przejmować ich program. I tak, mur na granicy już nie jest niepotrzebną inwestycją, ale kluczową dla bezpieczeństwa. CPK to nie gigantomania i rozrost Lewiatana, ale projekt cywilizacyjny, który trzeba rozważyć. Z tym, że o ile mur, ze względu na zagrożenie ze Wschodu, prawdopodobnie będzie wzmocniony, o tyle Centralny Port Komunikacyjny na razie pozostaje niezobowiązującą obietnicą. W końcu był to pomysł PiS-u, więc gdyby miał ewentualnie powstać cała gloria może spaść na pomysłodawców, a takiego kosztownego prezentu Tusk raczej nie zrobi swojemu odwiecznemu politycznemu wrogowi.
Oprócz tego Platforma w kampanii sięga po sprawdzone zabiegi jak marsze i wiece, które mają zmobilizować elektorat. Tym razem na placu Zamkowym, zapewne dlatego że nawet stosunkowo niewielka liczba ludzi na tym placu wygląda frekwencyjnie widowiskowo. Inna sprawa czy coś co zadziałało raz (przed wyborami parlamentarnymi) zadziała kolejny. No chyba, że ma być to przekaz do wyborców o tym, że nie zaniedbują ich, a kierownictwo się stara. Być może kierownictwo robi to też z innych pobudek, bardziej osobistych, w kontekście wyborów prezydenckich. Tusk co prawda na razie zaprzecza jakoby miałby starać się o urząd prezydenta, jednak biorąc pod uwagę czas nie mógłby postąpić inaczej. A popularność (kosztem Trzaskowskiego i Hołowni) szefa Platformy, mimo negatywnego elektoratu wzrasta, więc wszystkie scenariusze są możliwe. Z tego też względu Hołownia choć stanowczo nie wycofuje się ze swojej kandydatury to coraz głośniej przebąkuje o zniesieniu zasady rotacyjności marszałka Sejmu, gdyby miało dojść do zmiany umowy koalicyjnej.
Trzecia Droga i Lewica przyjęły w kampanii podobny do Platformy kurs wycofywania się rakiem ze swoich poprzednich deklaracji. Teraz wszyscy są za tym, by państwo inwestowało w budowę wielkich inwestycji takich, których by sam Eugeniusz Kwiatkowski pozazdrościł. Kosiniak – Kamysz jeszcze niedawno sprzeciwiał się budowie CPK argumentując to troską o rolników, jednak po zapoznaniu z sondażami zmienił swoje stanowisko. Zresztą tak jak jego ,,trzeciodrogowy” koalicjant, który kilka miesięcy temu krytykował pomysł budowy lotniska jako niemądrą inwestycję. Inna sprawa, że w tej kampanii wycofywanie się z wcześniejszego stanowiska jest dla Polski 2050 pewną stałą. Na przykład partia Szymona Hołowni, której nazwa miała sygnalizować osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku, teraz chórem z pozostałymi krytykuje Zielony Ład. Choć nie cała partia, niezawodna Róża Thun konsekwentnie i nie rzadko bezrefleksyjnie popiera wszystkie pomysły unijne.
Co zaś się tyczy Konfederacji, to ze względu na niską frekwencję ma szansę na dobry wynik w tych wyborach. Zwłaszcza że ci, którzy by na nich nie zagłosowali w wyborach krajowych, mogą dać im szansę w europejskich. W końcu wydają się mniej wiążące, więc nawet osobliwi politycy aż tak nie rażą. Poza tym w swoim przekazie antyunijnym Konfederacja jest bardziej wiarygodna od PiS-u, nie rządziła a więc też nie podejmowała kontrowersyjnych decyzji.
Lewica zaś gdzieś niknie w tej kampanii, choć Robert Biedroń robi co może i nie tylko zmienia swoje zdanie co do CPK uwiarygadniając je występem u boku dwóch lewicowych zwolenniczek jego budowy od początku: Anny Marii Żukowskiej i Pauliny Matysiak, ale też dla przykładu rozdaje ,,biedronkowe” pączki pod metrem.
Można by rzec vox populi, vox Dei, a przynajmniej poparcie w wyborach, stąd politycy gimnastykują się jak mogą w połykaniu własnego języka. Inna sprawa że, jak stwierdził Radosław Sikorski, obietnice wiążą tylko tych, którzy w nie wierzą.