
Wybory europejskie zbliżają się coraz większymi krokami, a elektorat Platformy wciąż jest nieusatysfakcjonowany rządami obecnej koalicji z powodu braku rozliczeń ich poprzedników. Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich to niewiele, zwłaszcza że te działające obecnie nie dużo wnoszą, a i zainteresowanie jest dość letnie. Trzeba było więc odpalić jakąś racę, która będzie w stanie zaspokoić ,,igrzyskowych” wyborców.
I tutaj wkracza do akcji, nie wolny od osobistych resentymentów, Roman Giertych z zespołem do rozliczania rządów PiS-u. Obok niego pojawia się człowiek o charakterystycznym wyglądzie a’la Pan Kleks (image ponoć skrzętnie zaplanowany) w roli świadka poświadczającego, co jest udokumentowane w postaci nagrań, o nieprawidłowościach w Ministerstwie Sprawiedliwości związanych z Funduszem Sprawiedliwości.
Fundusz powstał by pomagać byłym więźniom i ofiarom przestępstw, a z zeznań pana Mraza wynika, że pieniądze te były przeznaczane na różnego rodzaju organizacje w ustawionych konkursach, poza tym w celach politycznych, głównie jako kiełbasa wyborcza przeznaczona dla potencjalnych wyborców Solidarnej Polski, czego przykładem finansowanie kół gospodyń wiejskich czy fundowanie wozów strażackich gminom, z FS został również zakupiony system szpiegujący Pegasus. O nieprawidłowościach mogliśmy usłyszeć już jakiś czas temu za sprawą raportu Najwyższej Izby Kontroli, ale teraz poświadcza to osoba z wewnątrz, bo Pan Mraz był dyrektorem Departamentu FS. Politycy Solidarnej Polski robią dobrą minę do złej gry i walecznie odpierają zarzuty, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że poziom zaniepokojenia jest duży. Zwłaszcza, że dwojgu z nich, Marcinowi Romanowskiemu i Dariuszowi Mateckiemu, prokuratura przygotowuje wnioski do Sejmu o uchylenie immunitetów i ma zamiar postawić im zarzuty.
Tomasz Mraz rozpoczął pracę w Funduszu Sprawiedliwości na stanowisku dyrektora w 2020 roku. Z jego zeznań wynika, że była to propozycja nie do odrzucenia, choć początkowo pracę tam rozpoczął dobrowolnie. Wszystko zmieniło się za sprawą ustawionego konkursu, który wygrała Fundacja Profeto księdza (wcześniej również egzorcysty ,,od salcesonu”) Michała O., a której komisji przewodził właśnie Mraz. Fundacja ta miała ponoć pomagać ofiarom przemocy, ale nie wiedząc czemu w nowo budowanym ośrodku miały znaleźć się też studia nagraniowe, serwerownie czy sala widowiskowa. To znaczy nie do końca jest to nie wiadome, bo ksiądz Michał miał chyba ambicje zastąpić, albo przynajmniej dorównać ojcu dyrektorowi z Torunia w budowie imperium medialnego. Ponoć Mraz już wówczas zorientował się, że są nieprawidłowości, a konkurs jest ustawiony, ale z jakiegoś powodu nie nagłośnił sprawy i wziął udział w tym procederze, a później już tylko coraz bardziej uzależniał się od swoich mocodawców, bo mieli na niego haka, w końcu dostąpił się przestępstwa.
Tomasz Mraz zeznania do prokuratury złożył już jakiś czas temu, ale ta niezbyt śpieszyła się z wyjaśnieniem sprawy. Dlaczego więc teraz jest o Funduszu Sprawiedliwości tak głośno?
A no dlatego, że za kilkanaście dni mamy wybory do Parlamentu Europejskiego. Chęć rozliczenia PiS-u narasta w Giertychu mniej więcej od czasów ich wspólnej koalicji w latach 2005-2007, wewnętrzna ambicja jednak była dotąd ograniczona decyzyjnością szefa, więc musiał poczekać na zielone światło. Uzyskał je teraz, bo prawdopodobnie Tusk obawia się, że samo straszenie prorosyjskością PiS-u może nie wystarczyć do prześcignięcia tegoż w wyborach. A Roman Giertych oprócz zaspokojenia swoich wewnętrznych porachunków, ma szansę się wykazać jako ten skuteczny w obozie rządzącym. A ponoć ambicję ma duże, jak na przykład zostanie Prokuratorem Generalnym, w czym zastąpić miałby Adama Bodnara. Szansę na to są chyba niewielkie, ale czas pokaże, w końcu pierwszy egzamin będzie 9 czerwca. I nawet jeżeli mu się to nie uda, to presja wywierana na Bodnara w kwestii szybszego i efektywniejszego rozliczania PiS-u jest na pewno po myśli Kierownika.