
Temat wielkich państwowych inwestycji choć pozornie wydaje się mało kontrowersyjny, stał się kością niezgody w polskiej polityce.
Donald Tusk pod naciskiem sondaży postanowił nie rezygnować z wielkich państwowych inwestycji infrastrukturalnych. Niechętny jednak realizacji ,,pisowskich” projektów, Centralny Port Komunikacyjny zastąpił megalopolis. I tak zamiast gigalotniska w Baranowie zapowiada rozbudowę tych już istniejących, jak Modlin czy Okęcie, a linie kolejowe poprowadzić tak, by omijały Polskę Wschodnią. Według tego projektu pociągi szybkiej prędkości miałyby zatrzymywać się wyłącznie w dużych miastach. Koncepcja Y, bo to o niej głównie mowa, to pomysł który powstał jeszcze za rządów PO-PSL i zakłada budowę linii kolejowych łączących Warszawę z Łodzią z rozgałęzieniem na Wrocław i Poznań.
Tymczasem stosunkowo niedawno Paulina Matysiak z partii Razem i Marcin Horała z Prawa i Sprawiedliwości wystąpili na wspólnym filmiku w mediach społecznościowych ogłaszając powstanie nowego stowarzyszenia o nazwie ,,Tak dla Rozwoju”. Stowarzyszenie ma zrzeszać ludzi o różnych poglądach, ale popierających wielkie państwowe projekty jak wsparcie dla modernizacji polskiej armii, budowę elektrowni jądrowych czy CPK właśnie. I gdyby nie religia antypisizmu pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego. Tymczasem, jak to określił profesor Antoni Dudek, mamy w polskiej polityce takie zjawisko jak kordon sanitarny wokół PiS, stąd każda, choćby najmniejsza współpraca z obozem Kaczyńskiego jest traktowana jako zdrada. Bo w polskiej polityce to, co myślisz o jakimkolwiek projekcie czy inicjatywie jest wtórne wobec tego, co myślisz o Kaczyńskim. Tym sposobem ruch poparcia dla CPK ponad podziałami zamiast łączyć, podzielił.
To, że koalicja 15 października jest określana ,,kordonową” nie dziwi, bowiem ich głównym hasłem spajającym jest nienawiść do PiS, ale fakt, że taką samą postawę przyjęła partia Razem jest niezrozumiały, tym bardziej że przecież nie weszła do rządu (choć go poprała) a ich hasło głosi, że inna polityka jest możliwa. Okazuje się, że ta inność mieści się w granicach duopolu. Zarząd partii Razem bowiem podjął decyzję o zawieszeniu Matysiak na trzy miesiące w prawach członka klubu i ogłosił że w jej sprawie rozpocznie postępowanie dyscyplinarne.
Zarzucanie Paulinie Matysiak, że porzuciła cel Lewicy, którym miało być rozliczanie PiS-u na rzecz współpracy z politykami tej partii jest absurdalna, bo trzeba byłoby przyjąć, że w klimacie polaryzacji istnieje odpowiedzialność zbiorowa, nie indywidualna, choć być może to symptomatyczne dla kolektywnego myślenia. Dla przykładu nieprzyzwoitym rozdysponowywaniem pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości zajmowali się tylko niektórzy politycy tamtej partii, wielu z nich o precedensie dowiedziała się z mediów, jak reszta opinii publicznej. Poza tym współpraca dotyczy konkretnego tematu jakim ma być rozwój Polski, nie zaś holistyczne poparcie i porzucenie rozliczeń poprzedniego rządu na wzór ,,grubej kreski”. Paulina Matysiak od początku swojej kariery politycznej zajmowała się wykluczeniem komunikacyjnym, czym zyskała miano ,,świętej Pauliny od zbiorkomu”, co czyni ją tym bardziej wiarygodną. Choć i tutaj pojawiają się spiskowe spekulacje, że to całe ,,kontrowersyjne” wystąpienie ma być początkiem przyszłorocznej kampanii Matysiak w wyborach prezydenckich. I że to właśnie duża popularność posłanki (matysiakomania) jest w niesmak politykom partii Razem.
Gdyby spory w Polsce przebiegały po linii ideologicznej, nie partyjnej sojusz Matysiak z Horałą nie byłby niczym kontrowersyjnym. Bowiem zarówno partia Razem jak i PiS to partie lewicowe, z tą różnicą że jedną charakteryzuje progresja, a drugą patriotyzm, co w przypadku Centralnego Portu Komunikacyjnego, który jest poza światopoglądowym sporem, nie ma znaczenia. Z szeroko zakrojonych inwestycji w ramach stowarzyszenia ,,Tak dla Rozwoju” mogłyby korzystać zarówno feministki, osoby LGBT+ jak i wierni ojczyźnie chłopcy z orłem na koszulce.
Lewica sukcesywnie traci poparcie, częściowo dlatego że jej wyborcy się demobilizują, a częściowo dlatego że przerzucają swoje głosy na Koalicję Obywatelską, która przejmuje niektóre progresywno-socjalne hasła. Osobliwa postawa partii Razem w stosunku do swojej posłanki, która najpewniej jest powodowana nieformalnym poparciem dla jednej ze stron duopolu, utwierdza jej wyborców, że inna polityka nie jest możliwa i w tym przypadku lepiej zagłosować, jeżeli w ogóle, na silniejszego, czyli w tym przypadku na Tuska. Lewica sama sobie gotuje ten los.