Data napisania:02.11.2020
Zgodnie z przewidywaniami Polska przechodzi drugą falę epidemii. Dziennie odnotowuje się tysiące nowych przypadków zakażonych koronawirusem, ale to nie przeszkadza obecnemu rządowi w doprowadzaniu do eskalacji napięć społecznych w postaci protestów ulicznych. Protestów na skutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego o niezgodności z Konstytucją RP jednej z przesłanek umożliwiających przerywanie ciąży.
Zamach na wolność kobiet dokonał się w rosnącym ogniu zachorowań tak, by zapewne część odpowiedzialności przerzucić na protestujących. Tylko, że najpierw jest przyczyna, a później skutek. Gdyby nie wyrok na kobiety, nie byłoby protestów. Nikomu nie uśmiecha się narażanie własnego życia, ale postawienie tak sprawy, nie pozostawiło wyboru protestującym. Z tego względu cała odpowiedzialność, bez wątpienia, spada na rząd. Zresztą wystąpienie Kaczyńskiego, do bólu przypominające te Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny, nie przyczyniło się do łagodzenia nastrojów, szukania dialogu i porozumienia, ale wręcz odwrotnie, do eskalacji. Zachęcanie ,,prawicowych bojówek” do obrony Kościołów, to jasny komunikat dla zbrojnego ramienia przeciwników wyboru i tradycyjnych, konserwatywnych wartości przeciwko ,,zdemoralizowanemu motłochowi” do spotęgowania ulicznej awantury, co w obecnej sytuacji jest działaniem, najdelikatniej mówiąc, nieodpowiedzialnym. Wystąpienie naczelnika było skierowane do radykalnego elektoratu. Do tego umiarkowanego przemówił premier kilka dni później. Głosił w nim, aby złość skierować na niego, prezesa Rady Ministrów, a nie narażać życie swoje i bliskich, biorąc udział w marszach. Dobry pomysł, tylko w jaki inny sposób to zrobić, panie premierze? Bo za wiele opcji kobietom nie pozostawiliście, pozostał tylko gniew i bezsilność wykrzyczane na ulicy.
Co zaś się tyczy samego wyroku TK, to Konstytucja z 1997 r., co prawda, zawiera art.30 mówiący o przyrodzonej i niezbywalnej godności każdego człowieka, art.38 o prawnej ochronie życia i art.32 o równym traktowaniu i nie dyskryminowaniu nikogo z jakiejkolwiek przyczyny, przy czym nie jest sprecyzowane, kiedy się owo życie zaczyna, co otwiera szerokie pole do interpretacji. Historia polskiego Trybunału malowana jest raczej konserwatywną barwą w orzecznictwie. Z tym, że jeżeli Trybunał Konstytucyjny w 1997 r., był nieprzychylny, to nie radykalny w tej kwestii. Rzeczywiście orzekł wtedy, że życie ludzkie powinno być chronione, ale z różną intensywnością w zależności od rozwoju. Trybunał Przyłębskiej zaś uznał, że aborcja ciężko uszkodzonego płodu narusza obowiązek ochrony życia ludzkiego. I o ile w pierwszym przypadku, aborcja ze względu na tę przesłankę mogła być w jakiś rachityczny sposób dozwolona, o tyle w tym drugim jest de facto zakazana. No i pozostaje jeszcze kwestia praworządności obecnego Trybunału. Czy jego członkowie zostali powołani zgodnie z konstytucją i czy w konsekwencji jego wyroki są prawomocne? Spór w tej sprawie trwa od 2017 roku i jak na razie na horyzoncie nie pojawia się rozwiązanie. TSUE nie wydał w tej sprawie jeszcze orzeczenia. Gdyby okazało się, że jest niepraworządny, to teoretycznie ten wyrok traciłby na prawomocności i w jakiś sposób zostałby zakwestionowany. No ale, jest to dość grubymi nićmi szyte, bo nie ma pewności czy taki wyrok zapadnie. Innym sposobem załagodzenia sytuacji, mogłoby być niepublikowanie tego wyroku przez obecny Trybunał, albo zignorowanie go i wydanie innego. Z tym, że oznaczałoby to granie do jednej bramki z PiS i społecznym przyzwoleniem na łamanie prawa. Skoro raz tak postąpił, w ramach szeroko pojętej konsekwencji, będzie mógł to zrobić przy innych okazjach, więc to trochę rozwiązanie patowe.
Pomijając już takie kwestie jak to, czy obecny Trybunał jest praworządny, ustawa z 1993 r. zgodna z konstytucją, co do której niekonstytucyjność opiniował Trybunał Zolla i czy w ogóle Konstytucja z 1997 r. nie powinna być zmieniona, to orzekanie w tej sprawie w takim momencie jest niemoralne. O tym, że nie będzie na to zgody społecznej, politycy PiS mogli się przekonać cztery lata temu podczas Czarnego Protestu, który rozlał się po kraju w konsekwencji projektu ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Przypomnijmy, wniosek w tej sprawie do Trybunału złożyli dwaj posłowie PiS – u, który poparli również posłowie Konfederacji i spore grono partii rządzącej. Stąd pojawiające się na manifestacjach transparenty z wymownie brzmiącym hasłem ,,jebać PiS” lub w bardziej zawoalowanej formie, w postaci ośmiu gwiazdek.
Stała się rzecz nie do zaakceptowania. Mocą tego orzeczenia skazuje się kobiety na nieludzkie tortury, tymczasem prawicowi politycy i komentatorzy największy problem widzą w używaniu nieprzyzwoitych słów przez polską młodzież. Słowo ,,wypierdalać” jest nieodpowiednie, brudne, niemożebne, że aż nie do przyjęcia przez konserwatywne grono językowego decorum. Prawo i Sprawiedliwość najwyraźniej straciło umiejętność, tak cenioną dotychczas, rozumienia potrzeb społecznych. Chociaż w tej grupie wiekowej, protestujący to w większości ludzie bardzo młodzi, nigdy specjalnego zrozumienia nie miało, to oprócz Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, ma na głowie jeszcze strajki rolników, by wspomnieć tylko o obecnej sytuacji, więc można powiedzieć, że grunt pali mu się pod nogami. Pali się tak bardzo, że nawet, do tej pory milczący, prezydent zabrał głos i zaproponował projekt zmian ustawy o planowaniu rodziny. Proponuje dopuszczenie przerywania ciąży w przypadku wad letalnych, które mają być szczegółowo wymienione w projekcie.
Podczas sześcioletnich rządów PiS mieliśmy już protesty ludzi po trzydziestce, kiedy chodziło o obronę sądów, KOD- owców, czyli ludzi głównie po pięćdziesiątce w obronie szeroko pojętej demokracji, a teraz przyszedł czas na młodzież. Pokolenie Z, które w przeważającej większości jest uczestnikiem tych marszy, to pokolenie które żyje w rzeczywistości, w której dokonała się rewolucja seksualna. Bardziej niż szkoła i podręczniki do historii, wychowały ich media społecznościowe, memy i Netflix. Za status quo uznają istnienie różnych płci, skłonności seksualnych, ras, religii itd., bo urodzili się w okresie globalizacji. Świat nie jest tak duży i niezrozumiały, jakim wydawał się dla ich rodziców czy dziadków. Prawo do swojego ciała, kontroli nad nim, antykoncepcji i aborcji jest czymś naturalnych, czymś czego nie można zakwestionować. W innym przypadku jest to jakaś forma aberracji, postawieniem świata na głowie, powrotem do mentalnego średniowiecza. Stąd gremialne wyjścia na ulice, stąd wściekłość, stąd mocne środki wyrazu. I jeżeli dla elity rządzącej największym problemem protestów jest wulgarny język i rzekomo germańska symbolika w postaci błyskawicy, to o porozumieniu nie może być mowy, bo odbywa się na różnych poziomach retorycznych. Natomiast wulgarność manifestowania wyrażająca się w użyciu brzydkich słów, bez stosowania przemocy, może być przykładem dla dziarskich chłopców z Młodzieży Wszechpolskiej.