Data napisania:09.12.2020

A więc stało się, Prawo i Sprawiedliwość, niestety, postanowiło dotrzymać obietnic wyborczych. Nostalgia za PRL–em okazała się silniejsza niż chęć budowania cywilizowanego państwa. Partia rządząca od dawna zgłaszała swoje zastrzeżenia do funkcjonowania mediów w Polsce, głównie dlatego, że były to media im nie przychylne. Z tym, że należałoby w ogóle rozważyć, czy media powinny być przychylne jakiejkolwiek partii i co owa przychylność miałaby znaczyć. Jeżeli mają być tubą propagandową partii, to PiS takie media już posiada, od Sieci po TVP. Chyba, że chodzi o to, by mieć monopol na media, tak by nie dopuszczać żadnej krytyki, nawet gdyby miała być merytoryczna, bo prawdziwą władzę ma ten, kto rządzi faktami. Z tego powodu PiS postanowiło rozszerzyć swoją władze nad faktami przejmując Polskę Press. Z tym, że zrobił to za pośrednictwem PKN Orlen, spółki kontrolowanej przez skarb państwa w postaci Ministerstwa Aktywów Państwowych. Jej prezes Daniel Obajtek szczęśliwie obwieścił, że Polski Koncern Paliwowy przejął prasę lokalną. Co to oznacza? Że największy wydawca prasy lokalnej, czyli m.in. źródła informacji na temat lokalnych władz, w Polsce zostaje przejęty przez rząd i tym samym będzie przez niego kontrolowany. Przypomnijmy do Polski Press należy niemal 20 lokalnych dzienników, 120 tygodników, a także około 500 stron internetowych. Z doświadczenia ponad pięcioletnich rządów PiS, można domyślić się w jaki sposób będzie zarządzany. Niepokorni, tj. nie działający zgodnie z linią partii, dziennikarze stracą pracę. Na ich miejsce zostaną zapewne zatrudnieni pracownicy medialni na wzór tych z telewizji reżimowej. Takie zmiany w systemie medialnym będą bardzo trudne do odwrócenia. Pomijając już zupełnie fakt, że sprzedaż prasy, zwłaszcza lokalnej spada, to część odbiorców zapewne odwróci się od niej na zawsze, tak jak to było w przypadku państwowej Trójki. Swoją drogą mógł to być powód i szansa dla partii rządzącej na odkupienie od niemieckiego koncernu Polski Press. Verlagsguppe Passau nie opłacał się ten biznes, a dla Prawa i Sprawiedliwości liczy się biznes polityczny. Nawet jeżeli odłożyć między bajki obiektywizm dziennikarski, który jest mityczny, nieosiągalny i po prostu nie istnieje, to do czego prowadzi posiadanie przez rząd mediów, codziennie mamy okazję się przekonać, włączając telewizję publiczną. Tępa propaganda 24 godziny na dobę z przerwami na reklamę. Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że media te są finansowane, ostatnio nawet ochoczo w postaci 2 mld złotych, ze wspólnej kasy, nie wliczając w to rządowych reklam.

Spółki skarbu państwa mają to do siebie, że ich prezesów wybierają politycy. Niestety, częściej ma to związek ze znajomościami i kumoterstwem niż z kompetencjami. Dlatego więcej własności państwa to więcej patologii. Inaczej sytuacja by wyglądała, gdyby PiS posiadało własne media, ale w prywatnych rękach. Wtedy odpowiednie osoby, chcące uprawiać rządową propagandę, nawet gdyby nie miały z tego zysków, robiłyby to na własną odpowiedzialność, odpowiadając swoim majątkiem.  Podobnie, gdyby prywatny Orlen przejął w ramach strategii biznesowej lokalną prasę. Problem pojawia się wtedy, gdy robi to państwo, które własnych pieniędzy nie posiada. Dysponowanie cudzymi pieniędzmi skłania do większego ryzyka, nie koniecznie maksymalizowania zysku, a na pewno do umacniania swojej władzy. Wbrew zapewnieniom prezesa spółki paliwowej, nie jest to posunięcie strategiczne, bo żadnej strategii nie może być tam, gdzie nie ma kompetencji. Nawet jeżeli przyjmiemy, że jest inaczej, to trzeba być nad wyraz naiwnym, by uwierzyć, że dostęp do użytkowników portali, czyli do ogromnej bazy danych, będzie służył jedynie do wsparcia sprzedaży. Pojawia się uzasadnione ryzyko wykorzystania tych danych do np. kampanii wyborczych.

Na naszych oczach dokonuje się stopniowa nacjonalizacja mediów pod patriotycznie brzmiącym, zawoalowanym terminem repolonizacji. A jak pisał kilkadziesiąt lat temu Stanisław Cat – Mackiewicz: ,, Zmonopolizowanie prasy stanowi reformę o totalistycznym charakterze, przy tym nawet w ustrojach totalitarnych uważane jest raczej za koniec dzieła niż za jego początek. Dopiero w państwie ostatniego stadium totalitaryzmu rząd staje się jedynym wydawcą całej prasy politycznej.” Pozostało wierzyć, że prognozy okażą się nie mieć potwierdzenia w rzeczywistości.