Data napisania:07.12.2020

Z jednej strony moralna hipokryzja, z drugiej, granicząca z obsesją poprawność polityczna. Horacjańska myśl o złotym środku została wysłana do lamusa.

Absurdalne, ale jednak przewidywalne. Otóż znany konserwatywny polityk, jeden z założycieli Fideszu, pogromca ,,lewackiej zarazy”, okazał się tą zarazą dotknięty. József Szajer wraz z grupą 20 innych osób został przyłapany na homoseksualnej orgii, łamiąc przy okazji pandemiczne regulacje. Nie byłoby w tym nic oburzającego, gdyby nie fakt, że europoseł, od 16 lat zasiadający w Parlamencie Europejskim, członek konserwatywnego skrzydła Europejskiej Partii Ludowej, jeden z twórców nowej węgierskiej konstytucji, uznającej wyłącznie małżeństwo kobiety i mężczyzny, otwarty homofob, bierze udział w czymś, czego innym zakazuje, powołując się na obronę wartości i porządku. Głoszenie jedynie akceptowalnych zachowań w obronie rodziny i tradycji, a następnie narzucanie ich społeczeństwu, przy okazji, będąc całkowitym ich zaprzeczeniem, jest już wpisane w postawę konserwatywnych polityków. Tak było w pruderyjnych czasach wiktoriańskich, tak jest i teraz. Z tą różnicą, że w XXI wieku homoseksualizm nie jest już tabu, ani nie podlega ostracyzmowi społecznemu. Pan Szajer doskonale o tym wie, siedząc obok homoseksualnych kolegów w ławach Parlamentu Europejskiego. Po prostu nie pasuje mu ten garnitur otwartych poglądów, woli ukrywać je w zaciszu hotelowych pokoi, tak by opinia publiczna dalej postrzegała go jako husarza konserwatywnych wartości. Bańka pękła, teraz z żołnierza ,,normalności” stał się baronem hipokryzji.

Z innej, nie mniej absurdalnej, beczki. Jakiś czas temu dziennikarka Radia Zet przeprowadziła wywiad z Margot, aktywistką kolektywu ,,Stop bzdurom”, za który została nominowana do nagrody Grand Press. Z tej okazji Kampania Przeciw Homofobii postanowiła zarzucić Beacie Lubeckiej stronniczość, przekraczanie granic dobrego smaku, a nawet transfobię! Po za tym postanowili być tak pomocni, że są nawet skłonni udzielić kilku cennych rad jak nie przeprowadzać wywiadów z osobami LGBTQ. Świetnie! Tak więc w zależności z jaką grupą społeczną, rasą, płcią itd. przeprowadza się wywiad, najpierw trzeba zapoznać się z odpowiednim regulaminem. Na przykład, już wiemy, że zadanie chociażby jednego pytania przez dziennikarza kardynałowi, jest pogwałceniem zasad dziennikarstwa i nękaniem, stawianiem pod gradobiciem pytań. Tej lekcji udzielił nam ostatnio kardynał Stanisław Dziwisz w momencie, gdy dziennikarz TVN – u, robiąc reportaż o ukrywaniu pedofilii w kościele o wymownym tytule ,,Don Stanislao” chciał dowiedzieć się u źródła o problemie i był na tyle bezczelny, że zadał pytanie jego eminencji. W odpowiedzi usłyszał, że obrzuca hierarchę pytaniami. Teraz KPH udziela dobrych rad doświadczonej dziennikarce. I czego tam nie ma. Zarzuty o pomylenie nazwy kolektywu – ok, nieprofesjonalne, ale zdarza się. Nie tylko podczas przeprowadzania wywiadów z osobami transpłciowymi i nie konieczne musi oznaczać brak szacunku dla rozmówcy/gościa, a być po prostu zwykłym przejęzyczeniem. Zresztą jak prześledzi się pozostałe wywiady Lubeckiej, to można spotkać się z tego typu pomyłkami. Zadanie pytania o deadname aktywistki, KPH nazywa ,,niedopuszczalnym”, bo znów, oznacza brak szacunku. Nie do końca wiadomo dlaczego, skoro w dokumentach założycielka kolektywu ma wpisane Michał Szutowicz, a przez resztę wywiadu Lubecka zwraca się do swojej rozmówczyni zgodnie z jej życzeniem, co KPH nazywa ,,okazaniem łaski” z jej strony. Nieakceptowane jest też dopytywanie o bliskie relacje, partnerów ,,erotycznych” i komentowanie stroju, pomijając już zupełnie fakt, że na pytania dziennikarzy nie zawsze trzeba odpowiadać, np. wtedy, gdy przekraczają granicę tego, co chcemy przekazać. Zresztą Margot podczas wywiadu nie wydaje się zakłopotana ani zniesmaczona. Polaryzacja, wraz z nakazem klarownego i bez niedomówień opowiedzenia się po jednej ze stron, zabija obiektywne dziennikarstwo. Wywiad przeprowadzony przez Beatę Lubecką może się nie podobać, co nie zmienia faktu, mimo że była zdystansowana, zadawała niewygodne pytania i nie udzielała wsparcia osobom transpłciowym (nie jest to jej rolą!), to też nie komentowała i nie podważała tożsamości swojego gościa. Na koniec swojego oświadczenia KPH stwierdza, że wywiad nominowany do prestiżowej nagrody, powinien trafić do śmietnika medialnej historii. No cóż, zobaczymy czy tak się stanie, na razie, ze względu na rzekome kontrowersje, nagroda w ogóle nie zostanie przyznana. Z tego samego powodu w tym roku nie zostanie wyłonione młodzieżowe słowo roku. Kapituła plebiscytu stwierdziła, że zgłaszane słowa są zbyt wulgarne lub nacechowane politycznie, co oznacza brak akceptacji. W dzisiejszej rzeczywistości zbyt niepoprawnie oznacza cenzurę. Poprawność polityczna, obok cancel culture, prowadzi do jakiegoś potwornego kuriozum kneblowania ust poprzez społeczny ostracyzm.

Osobliwe postawy można podsumować, parafrazując Goethego tak: skrajna lewica i skrajna prawica – są dwiema częściami tej siły, które dobra pragnąc, zło czyni. A nawet jeżeli już nie posługując się moralnie nacechowaną krytyką, to na pewno służą jednej sprawie – ograniczaniu wolności. A bez wolności, nie ma normalności!