Każde pokolenie ma swój czas i każde pokolenie chce zmienić świat jak śpiewał Grzegorz Skawiński (dla niewtajemniczonych ten gość w czarnych okularach). Zgodnie ze złotą myślą lidera zespołu Kombi każde pokolenie poprzez wspólnotę doświadczeń jest inne, a zarazem wyjątkowe. Oczywiście wyjątkowe na swój sposób. Boomerzy to ludzie urodzeni po wojnie, dla których ważna była stabilizacja, czyli głównie praca i rodzina. Pokolenie X to w skrócie abnegacja życia rodziców i wypisanie się z szalejącego wyścigu szczurów. Millenialsi to ci, którzy dorastali na pograniczu świata analogowego i cyfrowego. Jako pierwsi weszli płynnie w świat globalnej wioski i jako pierwsi za to oberwali, a historia zapamięta ich jako ,,roszczeniowych”. Przetarli w dużej mierze szlaki kolejnemu pokoleniu, którego znakiem rozpoznawczym stał się iPhone w dłoni.

Generacja Z, pokolenie C, zoomerzy, post-millenialsi, pokolenie internetowe, czy ostatnio igen to tylko kilka ze szkiców nazwania nowego pokolenia. A czym się ono charakteryzuje?

Zoomerzy urodzili się w drugiej połowie lat 90. Dorastali w świecie względnego dobrobytu, ale byli też świadkami światowego krachu i kryzysu gospodarczego. Nie pamiętają ataku na WTC i nie rozumieją fenomenu JP2, ale doskonale wiedzą czym jest BLM i kojarzą płomienne przemówienia Grety Thunberg.

Pokolenie Connected

Można zaryzykować stwierdzenie, że  jest to pierwsze pokolenie, które lepiej odnajduje się w świecie wirtualnym(zna jego zasady, bo Internet towarzyszy im niemal od początku) niż realnym. Nie znają świata kaset VHS i walkmanów, ale wiedzą czym jest Netflix i Spotify, TikTok i YouTube. Innymi słowy, według ich standardów, jeżeli czegoś nie ma w sieci, a bardziej na TikToku właśnie,  to prawdopodobnie nie istnieje.

Zresztą bodźce, których dostarcza im Internet, sprawiają że nie potrzebują aż tak bardzo tego, co było wyznacznikiem dobrej zabawy dla ich starszych kolegów, czyli imprezy czy pleneru ze znajomymi. Nie znaczy to, że to pokolenie hikikomori. Nie ma sensu uogólniać, każdy przypadek jest inny. Do tego na ich dorastanie nałożyła się pandemia, która tego typu wyjścia na jakiś czas uniemożliwiła, ale i bez tego wolą często zostać w domu, co nie dziwi, skoro mają łączność ze swoimi rówieśnikami niemal 24 h na dobę. W ogóle dostęp do sieci jest symptomatyczny z jeszcze jednego względu. Otóż świat odtąd nie kończy się na szkole i najbliższym otoczeniu. Możliwość sieci to możliwość zasięgu bogatej treści, różnorodności, inności i płynności. Wszyscy są częścią globalnej wioski. Stąd być może bierze się ich tolerancyjność do ,,innego”. Queer normalizuje nie tylko Sex Education i Genera+ion, ale też, a może przede wszystkim rówieśnicy z Berlina, Paryża czy Nowego Jorku. A trzeba zaznaczyć, że jest to pokolenie, które bardziej niż poprzednie wnika w kwestie własnej tożsamości, nie chce zamykać się w szufladzie z etykietką ,,dziewczyna” – ,,chłopak”.

Pokolenie praw LGBTQ

Poszukiwanie tożsamości jest dla nich epicentrum w dążeniu do samoświadomości. Już nie tyle orientacja seksualna, ale też tożsamość płciowa. Nie tyle transseksualność, co transpłciowość i niebinarność. Innymi słowy, dużo tam let’s talk about sex. No właśnie, bardziej talk, niż działanie. Bo choć ekspozycja na seksualność i erotyzm jest duża, to jednak zazwyczaj ogranicza się do sieci. Tym różnią się od millenialsów, którzy eksperymentowali na tym polu, nie żałując sobie doświadczeń. Pokolenie Z nie żałuje sobie, ale kreatywności, która jest doskonale postmodernistyczna. Zresztą indywidualizm u tego pokolenia jest taką samą cechą wyróżniającą jak przyspawanie do smartfona. Rafael, Duchamp i Pollock, da Vinci, Mickiewicz, Słowacki, Goethe i Masłowska, Nirwana, Chopin i Kanye West, Simsy i Tamagotchi, renesans i hipisi, kapitalizm z socjalizmem, to tyko kilka z przykładów błyskotliwego eklektyzmu jakim się posługują w muzyce, sztuce czy memach. Dużo bardziej są otwarci na różnego rodzaju eksperymenty np. w kwestii ubioru i mody. To, co millenialni postrzegali jako krindżowe, oni uznają za ciekawe i wyrażające wyjątkowość. A wszystko co oryginalne jest na propsie, w końcu to igen. I choć często pojawiają się zarzuty ze strony starszych kolegów, że to przebranie, a nie ubranie, oni zabijają dyskusje powiedzeniem ,,ok. boomer”.

Bezpieczne pokolenie

Nie tyle można, co wskazane jest się różnić, ale nie co do podstaw, te wydają się być niepodważalne. Innymi słowy, można się nie angażować, ale nie można kwestionować. Inność jest akceptowalna, ale tylko w ramach jedności. Kto tego nie rozumie, ten dziaders. Taka inkluzywność, ale nie dla wszystkich. Co też może wynikać z dorastania w świecie algorytmów, które zamykają młode umysły w bańkach. A dla pokolenia C ważne jest bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo rozumiane też jako nie wytrącanie z raz przyjętego światopoglądu. Doskonałym przykładem są bezpieczne przestrzenie na uniwersytetach eliminujące pole do dyskusji. Bo bezpieczna przestrzeń jest także rozumiana jako bezgraniczna tolerancja dla progresywnych haseł. Przemoc, według nich, jest nawet wtedy, gdy ktoś postanowi podważyć te wartości. Duża emocjonalność, a przez to poziom empatii sprawia, że nic co queerowe nie jest im obce. W ogóle kwestie tożsamości płciowej i preferencji seksualnych są bardzo delikatne, nie podlegające krytyce, a nawet ocenie, która może być już postrzegana jako krytyka. Rasista, homofob, antysemita, seksista –  to tylko kilka z epitetów jakie można wtedy usłyszeć od progresywnej młodzieży. Stąd określa się to pokolenie snowflakesami, czyli delikatnymi śnieżynkami, które łatwo można urazić i skrzywdzić. Powodem jest najprawdopodobniej nadopiekuńcze wychowanie, nadmierna troska rodziców i cieplarniane warunki. Innymi słowy jest to pokolenie bojowników w imię emancypacji grup wcześniej uciskanych i pomijanych. Patriarchat ma bezapelacyjnie zostać obalony, a symbolem zmian mają być przywileje dla kobiet, czarnoskórych i homoseksualistów. A jeżeli nie przywileje, to wyeksponowanie praw, solidarność objawiająca się choćby w noszeniu tęczowej torby.

Zresztą bezpiecznie ma być wszędzie, od domu przez szkołę po miejsce pracy. Z tego też względu rzadziej się upijają (nie mają wtedy kontroli nad sobą), rzadziej uprawiają seks i w ogóle starają się nie wystawiać na różnego typu niebezpieczne sytuacje. Powodem prawdopodobnie jest wychowywanie pod kloszem, które może objawiać się sabotowaniem podejmowania samodzielnych decyzji i potrzeba ciągłej protekcji. Dlatego dłużej mieszkają z rodzicami, później wchodzą w bliższe relacje. Praca nie musi być już ciekawa, kreatywna i rozwijająca, jak u poprzedniego pokolenia, ale stabilna i przynosząca dochód umożliwiający utrzymanie.

Pokolenie aktywistów

Post-millenialsi to pokolenie aktywistów, które nie bardzo wie, w co ma się zaangażować. W prawa LGBTQ, feminizm czy może ratowanie świata przed globalną katastrofą, a może we wszystko naraz. Zdrową oznaką dorastania jest chęć odróżnienia się od rodziców, albo szerzej, poprzednich pokoleń. Przecież młodzi ludzie zawsze wydają się krzyczeć ,,jesteśmy mądrzejsi”, ,,bardziej wyjątkowi”, ,,zmienimy świat na lepsze”. I w tym aspekcie pokolenie C nie różni się od pozostałych. Stąd walka z systemową niesprawiedliwością, wizją ,,toksycznej męskości”, rasizmem, nierealistycznymi standardami piękna, a także klimat i ochrona praw zwierząt. A symbolem tego buntu, takimi hipisowskimi dzwonami, jest tęcza i walka o prawa osób LGBT. Bo gdyby nie istniała dyskryminacja, nawet jeżeli tylko w warstwie narracyjnej, to należałoby ją sobie wymyślić. Znaleźć inny sposób na bunt. Wyznacznikiem aktywizmu pokoleniowego są progresywne hasła, a ów musi być podparty hasztagiem na social mediach, bo wtedy jest widoczny.

Tym, co wyróżnia pokolenie Z to wpasowanie się w realia epoki postmodernizmu. Dla nich wszystko jest płynne, nie ma granic. Od tych terytorialnych, przez komunikacyjne po tożsamościowe. Świat metaopowieści jest pomnikiem przeszłości, nie ma uniwersalnych prawd o świecie, a jedynie stworzone na potrzeby chwili instastory.  Zoomerzy doskonale poruszają się w Internecie, ale to dlatego, że o ile ich poprzednicy pamiętają czasy bez sieci, oni nie znają życia bez globalnej wioski. Od urodzenia mieli styczność z technologią i nowym mediami. Dlatego potrafią selekcjonować informacje znalezione w sieci i chronić swoją prywatność. Odrzucają nachalne wzorce kobiecości i męskości. Tożsamość płciowa i orientacja seksualna jest płynna i nie powinna ograniczać. Stąd normą jest transeksualizm i transpłciowość. Jest to pokolenie bardziej świadome niż poprzednie, ale można odnieść wrażenie, że tylko na poziomie fasady. W sensie są to modne hasła, więc nie wypada być przeciw. Z jednej strony pokolenie o większej świadomości klimatycznej, z drugiej to dzieci konsumpcyjnego kapitalizmu. Ich zielony antykapitalistyczny aktywizm często kończy się wizytą w centrum handlowym.

Pokolenie Z to bunt (często na siłę), nie konformizm. Posługując się analogią filmową, bardziej przypominają Buntownika bez powodu niż Zeliga. Ale to chyba nie czyni ich wyjątkowymi. Bo bunt jest stałą dorastania, zmieniają się tylko hasła na pokoleniowych sztandarach.