Bojownicy antysymetryzmu, czy może słuszniej byłoby powiedzieć niesymetryści za każdym razem zarzucają tym, którzy ośmielą się skrytykować opozycję ciche przyzwolenie na deptanie demokratycznego państwa prawa. Każdy zarzut wobec ,,niepisowskiej” partii jest traktowany jak najgorsza zbrodnia, zdrada stanu, sprzeniewierzenie wartościom cywilizowanego państwa.

A w szukaniu prawdy nie chodzi o to, by być po czyjejś stronie, ale na rzetelnym, opartym na faktach wytykaniu błędów, jeżeli takie zostaną popełnione. Nie jest to gra o sumie zerowej, chyba że rzeczywiście traktujemy politykę jako marketingowy spektakl.

Jaki PiS jest, każdy widzi i każdy ma też prawo wystawić mu ocenę. I tak, niszczy instytucje i nie liczy się z Konstytucją, ale sam ten fakt nie zwalnia z odpowiedzialności rozliczania poprzednich rządów, nie rozgrzesza opozycji. Tępy antypisizm to nie obiektywizm, a uzasadniona krytyka opozycji to nie laurka wystawiona obozowi władzy. I tak, prawda nie leży po środku, tylko tam gdzie leży. Z tym zastrzeżeniem, ku niezadowoleniu antysymetrystów, że nie zawsze leży po stronie opozycji.

Rozliczajmy obecną władzę tak jak na to zasłużyła, czyli bez skrupułów, ale rzetelnie, nie zaś stronniczo. Nie za logo partyjne, ale za działanie lub też jego brak.

Można mieć poważne zastrzeżenia do metod i stylu rządzenia Prawa i Sprawiedliwości, uczestniczyć w protestach i piętnować błędy, ale to jeszcze nie czyni nikogo wyznawcą opozycji. Jeżeli opozycja nie ma pomysłów i programu, a wszystko co ma do zaproponowania to hasła w stylu ,,jak przejmiemy władzę, to wsadzimy poprzedników do więzienia, a ponad to będziemy jeszcze bardziej od PiS prosocjalni w formie”, to nie ma powodu by ją na siłę saportować.

Głosy zawiedzionych symetrystami dziennikarzy i publicystów przypominają krzyki obrażonego dziecka, kiedy coś dzieje się nie po jego myśli. To jak widzenie świata w czarno-białych barwach, albo coś jest dobre, bo nie jest pisowskie, albo jest niepodważalnie złe, bo pochodzi od władzy.

Praworządność i instytucje są ważne, jednak równie istotne jest bezpieczeństwo ekonomiczne czy energetyczne obywateli. To nie wina symetrystów, że opozycja nie ma skutecznych pomysłów na drożyznę i inflację, ale opozycji właśnie. Przymykanie na to oczu i usprawiedliwianie za wszelką cenę  opozycji jest nie tylko niedorzeczne, ale też nie leżało obok rzetelnego, obiektywnego dziennikarstwa. Taka postawa utwierdza tylko w przekonaniu, że nie liczą się wartości, ale przynależność do partii, nawet jeżeli nie zrzeszona. To z kolei prowadzi do wniosku, że polska rzeczywistość polityczna i obywatelska to plemienna walka, a nie żadne demokratyczne, obywatelskie państwo. Jeżeli tak ma wyglądać scena medialna, to bez różnicy kto będzie sterował telewizją publiczną na Woronicza.

Symetryści tym się różnią od niesymetrystów, że nie są żołnierzami tego bądź innego plemienia. I jeżeli istnieje jakiś wybór między symetryzmem a ślepą plemiennością, to lepiej wybrać pierwszą opcję. To mniejszy dyshonor niż utrata godności i wiarygodności. Można jednocześnie piętnować opozycję za jej brak pomysłów na zmniejszenie inflacji i jednocześnie krytykować władzę za przesuwanie wyborów samorządowych czy chęć zmiany ordynacji wyborczej. I to niczego nie ujmuje krytykującemu, wręcz przeciwnie. Wskazuje na jego bezstronność i uczciwość. Mimo wszystko warto być przyzwoitym, nawet jeżeli w słowniku niektórych oznacza to bycie tym strasznym symetrystą.