Data publikacji:24.10.2019
Projekt ustawy walczącej z edukacją seksualną nosi paradoksalną nazwę ,,Stop pedofilii”. Powstał z inicjatywy Fundacji Pro – Prawo do Życia, a pod projektem noweli podpisało się ponad 265 tys. osób. To pokazuje, że spora część społeczeństwa nie chce edukacji seksualnej dla swoich dzieci. Sama decyzja o tym czy dziecko posłać na takie zajęcia jest jak najbardziej do zaakceptowania. Do niezaakceptowania jest natomiast dyktat jednej części społeczeństwa wobec pozostałej, w kwestii wizji wychowania własnych dzieci. Ta ustawa o ile wejdzie w życie, do takich będzie należała. W idealnym i możliwym do zrealizowania świecie, wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego. ,, Stop pedofilii” w barbarzyński sposób gwałci tę zasadę. Narusza wolność słowa – wprowadzając cenzurę i wolność wyboru – zakazując edukacji seksualnej w szkołach. Według pomysłodawców ustawy, każdy, zgodnie z art. 72 Konstytucji, ma prawo do żądania od państwa ochrony dziecka przed demoralizacją. Pomijając już fakt, kto co uważa za demoralizację, to przed powstaniem tej ustawy, również posiadali takie prawo, chociażby nie posyłając swoich dzieci na tego typu zajęcia. Dlatego też ustawa obecnie procedowana jest nie tyle niepotrzebna, co szkodliwa, ponieważ jest niezgodna z prawem. A dokładnie z art. 54 Konstytucji, który mówi o wolności wyrażania swoich poglądów, a także pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Mało tego, autorzy uważają, że za deprawację odpowiada, skorelowana z edukacją seksualną, orientacja homoseksualna czy też działalność ,, lobby LGBT”, edukatorzy zaś w ustawie przyrównywani są do pedofilów. Takim sposobem doszliśmy do kuriozum, gdzie edukacja jest zagrożeniem podlegającym penalizacji, a niewiedza stanem pożądanym, gwarantującym pruderie.
I tak według paragrafu 2 tej ustawy, takiej samej karze jak za propagowanie zachowań pedofilskich, mają podlegać osoby, które pochwalają obcowanie płciowe wśród osób małoletnich. Osobę, którą możemy uznać za ,, małoletnią” ,według art. 10 kodeksu cywilnego, jest ta, która nie ukończyła 18 roku życia. Zgodnie z polskim prawem osoby, które ukończyły 15 rok życia, mogą ze sobą współżyć, co powoduje pewne nieścisłości interpretacyjne. Autorzy projektu powodowani zawodem obowiązującego prawa, pragną to zmienić, co możemy przeczytać w uzasadnieniu. Wg nich obowiązujący stan prawny nie nadąża za przemianami społecznymi, ograniczając się tylko do penalizacji współżycia dorosłego z osobą małoletnią. Za źródła owego zła wskazują promocję edukacji seksualnej, wymyślonej i promowanej głównie przez ,,lobby LGBT”. Dalej przywoływane są przykłady ludzi zaangażowanych w promowanie takiej edukacji, skazani za pedofilię. Symptomatyczne wybiórczo przytaczane przykłady służą temu by poprzeć tezę. Równie dobrze, logicznie można uznać, biorąc pod uwagę przypadki pedofilii w Kościele, że tym samym powinien obowiązywać zakaz religii w szkołach, podczas których dopuszczalna jest uległość wobec kapłana. Zresztą wg autorów ustawy naturalną ochroną przed wykorzystaniem seksualnym jest poczucie wstydu. Uzasadnienie rodem z jaskini Lascaux. Ale to nie koniec pięknie malowanego scenariusza, gdzie do ,, tematyki deprawacji seksualnej” zaliczane jest choćby ,, przeciwdziałanie przemocy” czy walka z dyskryminacją i wykluczeniem. Paragraf 3 wprowadza karę kwalifikowaną do lat 3 za rozpowszechnianie tego, co jest zawarte w paragrafie powyżej, ale za pomocą środków masowego komunikowania. Z tego wynika, że odtąd karze mogą podlegać np. osoby wydające czasopisma dla nastolatków, programy telewizyjne, książki edukacyjne, wspominając choćby ,,#sexedpl.” czy też inne publikacje zawierające tematykę seksualną. Szczególnie niepokojąco brzmiący jest ostatni paragraf tej ustawy, który traktuje o penalizacji pochwalania ,, podejmowania przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej”, przy czym w tym wypadku nie tyczy się to działalności publicznej. Zgodnie z tym, karnie mógłby odpowiadać każdy, kto stwierdzi, że np. masturbacja, co zaliczane jest do innych czynności seksualnych, jest czymś normalnym.
Chociaż ustawa miała docelowo za zadanie uderzać w edukatorów seksualnych, w rzeczywistości może dotyczyć każdego, kto rozpowszechnia wiedzę dotyczącą edukacji seksualnej, jak np. ginekolog, który przepisuje antykoncepcję. Tym bardziej, że robi to w związku z wykonywaniem swojego zawodu, co wg ustawy powinno być karalne.
Pomijając już fakt, że projekt obywatelski, który narusza wolność obywateli powinien być procedowany wcześniej, a nie na ostatnim posiedzeniu obecnej kadencji Sejm, (Tym bardziej, że jako projekt obywatelski nie jest objęty dyskontynuacją. Oznacza to, że po odrzuceniu go przez urzędujących posłów, Sejm następnej kadencji będzie kontynuował nad nim pracę.) to sama ustawa jest o tyle problematyczna, że zamiast zwalczać istniejące przestępstwa pedofilii, skupia się na tworzeniu nowych. Kuriozalnym, choć może lepiej byłoby powiedzieć strategicznym, jest nazwanie tej ustawy,, Stop pedofilii”, gdzie w uzasadnieniu dotyczy ona głównie złego wpływu na rozwój młodego człowieka edukacji seksualnej opartej o matrycę WHO. I last but not least, co jest niestety charakterystyczne w naszym kraju, o kwestii aborcji dyskutują u nas głównie mężczyźni, a na temat edukacji młodzieży najwięcej mają do powiedzenia dorośli.