
Po dwóch miesiącach od wyborów w końcu ukonstytuował się nowy rząd. Ale zanim to nastąpiło Tusk najpierw większością sejmową został wybrany na kandydata na premiera, a następnie wygłosił swoje drugie najdłuższe w historii expose.
Koalicja 15 października
Rozpoczął je dość kontrowersyjnie, bo od odczytania listu Piotra Szczęsnego. Człowieka, który w ramach protestu wobec łamania standardów rządzenia ustępującej już władzy dokonał aktu samospalenia na pl. Defilad w Warszawie w 2017 roku. Po tym demagogicznym wstępie Tusk w końcu przystąpił do zapowiedzi działania przyszłego rządu, choć przez pierwsze pół godziny mówił głównie o solidarności, wspólnotowości i skończeniu z polaryzacją społeczeństwa. Problem z tego typu deklaracjami jest taki, że wypowiadane przez polityka zazwyczaj niewiele znaczą, ale jak będzie w istocie przekonamy się niebawem, kiedy przyjdzie nowemu rządowi rządzić.
W przemówieniu padło dużo okrągłych słów o bezpieczeństwie. Nie tylko granic, choć te zostały wystarczająco zaakcentowane, ale też tym związanym m.in. ze środowiskiem i ekologią. Tusk zapowiedział m.in. budowę małych reaktorów atomowych (SMR), zapewnienie lepszej retencji wód, czy zakończenie z bezmyślną wycinką polskich lasów. Ostatnią kwestię można odczytywać jako nawiązanie do debaty w TVP, gdzie redaktorzy poprzez swoje tendencyjne pytania nie pozostawili wątpliwości, kto je niszczył. Zaś co do CPK, czyli sztandarowej inwestycji Prawa i Sprawiedliwości, odniósł się dość niejasno. Powiedział coś o transparentnym rozstrzygnięciu tej kwestii i podjęciu decyzji, ale już jaka ona ma być nie powiedział. Zresztą podobnie jak w kwestii praw kobiet. Choć w tym przypadku mogłyby być to trudne do nakreślenia z innego powodu, bowiem koalicja rządząca nie ma w tej kwestii wspólnego stanowiska.
Tusk odniósł się też do wojny za naszą wschodnią granicą. Wyraził konieczność współpracy i pomocy Ukrainie, przy jednoczesnym zachowaniu asertywności i dbałości o polskie interesy, w ostatnim czasie szczególnie jeżeli chodzi o rolników i przewoźników.
W expose nie zabrakło treści w politycznej retoryce dobrze znanych, bo do znudzenia powtarzanych, jak umacnianie pozycji Polski w NATO, Unii Europejskiej, a także dbania o dobre relacje z sąsiadami i Stanami Zjednoczonymi. Choć zapowiedzi te brzmią również dość mgliście i raczej ogólnikowo, to przynajmniej w tej kwestii możemy spodziewać się po nowym rządzie jakiś sukcesów, czego dobrym zwiastunem jest wybór Radosława Sikorskiego na ministra spraw zagranicznych. Polityk ten co prawda wzbudza kontrowersje, ale nie ma wątpliwości co do jego kompetencji. Kierował już MSZ i to chyba najdłużej w historii Polski. Zna salony od kuluarów, co znacznie może ułatwić załatwianie spraw w przyszłości. Poza tym sam Donald Tusk jako premier też może być kluczowy, zwłaszcza jeżeli chodzi o kwestie europejskie. Był przewodniczącym Rady Europejskiej, a więc ma kontakty, jest tam szanowany i wiarygodny, poza tym nie przejawia antyunijnych skłonności. Już zresztą zapowiada odblokowanie pieniędzy z KPO. Jeżeli tak się stanie oprócz zaistnienia jakiegoś niewyjaśnionego cudu, będzie dowodem na hipokryzję elit unijnych, co wciąż nie zmienia faktu, że z perspektywy interesu państwa polskiego jest to najmniej istotne. Jednak co do samej istoty polityki zagranicznej możemy po nowym rządzie spodziewać się w jakiejś mierze kontynuacji polityki zagranicznej PiS, tylko w innym anturażu. Z tego względu, że zmieniły się nastroje w Polsce, ale też w Europie, nie może być już tak ślepo euroentuzjastyczna jak w latach 2007-2015, a dowodem na to jest choćby deklaracja Tuska o niezgodzie na nowe federalizacyjne pomysły UE.
Gdyby chcieć podsumować tych pierwsze kilkadziesiąt minut expose można byłoby je streścić słowem ,,niekonkretne”. Nie omieszkali na to zwrócić premierowi uwagi politycy PiS, twierdząc że nie pojawiło się dotąd nic ze 100 szumnie zapowiadanych w kampanii konkretów. Tusk żywo reagujący na tak kłopotliwe sytuacje, niemal natychmiast zripostował, że ów konkrety są powszechnie znane i nie ma sensu zamieszczać ich w tym przemówieniu. Ale tak naprawdę powodem ich braku było to, że nie zawsze są one spójne z programami pozostałych partii tworzących koalicję, więc umieszczenie ich mogłoby być problematyczne. Stąd ani słowa o edukacji, służbie zdrowia, czy energetyce. Jednak by uspokoić oponentów, zapewnił że przyszły rząd wprowadzi tzw. babciowe, a także zadba o podwyżki dla nauczycieli i budżetówki już na początku przyszłego roku. Poza tym obiecał realizację kasowego PiT-u, płatnego urlopu dla przedsiębiorców, czy waloryzację rent i emerytur. To wszystko ma być ponoć zrealizowane przy zachowaniu rozsądnej polityki budżetowej, czego ma pilnować, mająca chyba pełnić rolę złego policjanta w nowym rządzie, świeżo utworzona Rada Fiskalna. No cóż pozostało trzymać kciuki za to zjedzenie i posiadanie ciastka.
Rząd 13 grudnia
W dalszej części Tusk przystąpił do prezentacji swojego gabinetu, którego zaprzysiężenie nastąpiło kolejnego dnia, czyli 13 grudnia, w Pałacu Prezydenckim. Pierwszym wicepremierem i jednocześnie ministrem obrony narodowej w jego gabinecie został Władysław Kosiniak – Kamysz. Wybór prezesa ludowców na szefa tego resortu jest zaskoczeniem, ale ponoć ma być od buforem w relacjach nowego rządu z prezydentem, zwierzchnikiem sił zbrojnych. Ministrem mniej istotnego resortu cyfryzacji, ale w randze również wicepremiera został Krzysztof Gawkowski z Lewicy. Ponoć zabiegał o ten resort, bo od lat interesuje się nowymi technologiami.
Nowym ministrem spraw wewnętrznych i administracji został Marcin Kierwiński, chyba największy entuzjasta w ławach poselskich mów i wystąpień swojego szefa. Nadzór nad służbami specjalnymi przypadł dawnemu ministrowi obrony w rządzie Tuska, Tomaszowi Siemoniakowi. Ministerstwem Sprawiedliwości będzie zarządzać bezpartyjny senator, były rzecznik praw obywatelskich, Adam Bodnar. Finansami w nowym rządzie zajmie się Andrzej Domański, a rozwojem i technologią Krzysztof Hetman z PSL-u. Borys Budka, drugi przyboczny Tuska, a kiedyś minister sprawiedliwości w jego rządzie, zajmie się aktywami państwowymi. Ministerstwo Przemysłu zostanie przeniesione na Śląsk, a nadzór nad nim obejmie Marzena Czarnecka. Agnieszce Dziemianowicz – Bąk, wcześniej typowanej na ministrę edukacji, przypadnie ostatecznie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zaś za edukację będzie odpowiadać Barbara Nowacka.
Szefem kancelarii został Jan Grabiec, a ministrem do spraw klimatu i środowiska, pomimo zaliczonej już wpadki wiatrakowej Paulina Hennig – Kloska. Zaszczyt objęcia chyba najbardziej niewdzięcznego Ministerstwa Zdrowia przypadł Izabeli Leszczynie, do tej pory ochoczo i nie bez wpadek wypowiadającej się na temat finansów. Ministrem sportu został Sławomir Nitras, co jest ukłonem w kierunku Trzaskowskiego, bowiem to jego bliski współpracownik, ale jego nominacja wzbudziła też niemałe poruszenie po prawej stronie ław poselskich, pamiętających niektóre wypowiedzi posła, by wspomnieć tylko o opiłowaniu katolików z przywilejów. Resort rolnictwa przypadł tradycyjnie ludowcowi Czesławowi Siekierskiemu, choć wspomagać ma go ponoć swoją radą Michał Kołodziejczak.
Niemałym zaskoczeniem, choć już wcześniej zapowiadanym, jest Bartłomiej Sienkiewicz na czele Ministerstwa Kultury. Wybór nieoczywisty, Sienkiewicz wcześniej był szefem MSWiA, ale ponoć związany z m.in. tym, że to właśnie on ma zrobić porządek w mediach publicznych.
Swoje dwugodzinne expose Tusk zakończył muzycznie, parafrazą słów piosenki Ryszarda Rynkowskiego. Czy rzeczywiście będzie to szczęśliwej Polski czas, to już się wkrótce przekonamy. Na razie z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przyznać, że nowy rząd będzie mozaikowy i nie wolny od kompromisów, a czy skuteczny to się okaże. Ponoć pierwszym co zrobi mają być audyty w ministerstwach i wymiana kadr, czyli to tak zwane z expose sprzątanie stajni Augiasza. Co raczej nie będzie konfliktogenne w nowej koalicji, bo wymierzone w ich wspólnego wroga, problemy mogą zacząć się wtedy, gdy rozpocznie się zgłaszanie i procedowanie ustaw.