To, że zrealizowanie stu konkretów w pierwsze sto dni od objęcia rządów było niemożliwe wiedzieli wszyscy, łącznie ze zwolennikami obecnej władzy, nie zmienia to faktu, że polityków z obietnic trzeba rozliczać, a skoro to było główne hasło wyborcze Platformy w wyborach parlamentarnych, nie pozostaje nic innego jak bez wyrzutów sumienia przyjrzenie się krytycznie stanowi faktycznemu.


Według różnych szacunków ze stu szumnie zapowiadanych konkretów zostało zrealizowanych od 8 do 14 obietnic, wśród nich finansowanie in-vitro, uzyskanie pieniędzy z KPO, podwyżki dla nauczycieli czy 8% VAT dla branży Beauty (choć ten ma wejść w życie dopiero 1 kwietnia).


Zdecydowana większość jak kwota wolna od podatku do 60 tys., podatek dla przedsiębiorców dopiero od zapłacenia faktur, darmowe badania prenatalne, zniesienie zakazu handlu w niedzielę, zniesienie podatku Belki, likwidacja Funduszu Kościelnego, ustawa o związkach partnerskich i tak dalej, i tym podobne nie została dowieziona. Choć mimo wszystkich przeciwności i rzucania kłód pod nogi obecnej władzy Tusk obiecuje, że już za chwilę wprowadzą babciowe, podwyżki dla pracowników socjalnych, niższe składki zdrowotne dla przedsiębiorców, no i, jak stwierdza premier, oczywiście zajmą się prawami kobiet, bo w tym temacie nie można czekać, co jest dosyć zabawne, zwłaszcza w kontekście ostatniego sporu między Trzecią Drogą i Lewicą o liberalizację aborcji, której Tusk się ze spokojem przyglądał, nie zajmując stanowiska.


W spocie na ,,studniówkę rządów” Donald Tusk winę za niezrealizowanie wszystkich obietnic zrzuca na wojnę, bałagan jaki po sobie zostawiła poprzednia władza, protesty rolników, agresywną opozycję i wetującego prezydenta. Ten sposób argumentacji mógłby być jeszcze do przyjęcia, gdyby nie to, że oprócz protestów rolników ze stu procentową pewnością wiadome było, że tak będzie wyglądała rzeczywistość po wyborach październikowych. Wojna na Ukrainie trwa już ponad dwa lata, PiS skoro nie rządzi, to jest w opozycji i podobnie jak Platforma po 2015r. nie zamierza pomagać rządzącym, a o dewastacji państwa przez PiS słyszeliśmy przez ostatnie osiem lat więc nihil novi. Osobliwym zaś argumentem jest ten o wetującym prezydencie, który jak dotąd zawetował tylko jedną ustawę, ale narracja o wrogim prezydencie jest idealnym wytłumaczeniem, jeżeli nawet nie na teraz, to na przyszły imposybilizm. Andrzej Duda co prawda zapowiedział, że wszystkie ustawy będzie kierował do Trybunału Konstytucyjnego, ale zrobił to dopiero wówczas, gdy wybuchła afera z Kamińskim i Wąsikiem, wcześniej deklarował chęć współpracy. Czy tak byłoby w istocie nie jest do końca jasne, ale wydaje się, że ustawy niebudzące kontrowersji mogłyby być przez prezydenta bez problemu podpisywane.


Jeszcze inną wymówką niespełnienia obietnic wyborczych jest sam rząd koalicyjny, bo przecież nowa władza to nie tylko Platforma Obywatelska, ale też Lewica i Trzecia Droga, a umowa koalicyjna była złożona z 24 postulatów, nie 100 konkretów i to właśnie one, według polityków koalicji, powinny być newralgiczne przy rozliczaniu obecnej władzy. A z tego względu, że umowa powstała już po wyborach nikt nie deklarował, że jej postulaty zostaną zrealizowane w jakimś określonym czasie, choć oczywistą granicą jest koniec kadencji, więc nikt nie czuje się zobligowany do tłumaczeń.


Dla wyborców kordonowej koalicji (jak ją określa prof. Antoni Dudek dlatego, że tworzy kordon oddzielający ją od PiS) najważniejsze jest bronienie demokracji przed autorytaryzmem, które utożsamia Prawo i Sprawiedliwość, wszystko inne, łącznie z programem jest mniej znaczącym dodatkiem, stąd i zawodu niespełnieniem wszystkich obietnic nie ma. Tożsamościowy elektorat obecnej władzy nie oczekuje od niej wielkich reform, tylko państwa, które nie będzie wtrącało się w ich życie. Poza tym ważna jest dla nich pozycja Polski za granicą, odblokowanie pieniędzy unijnych i rozliczenie polityków PiS, co obecna władza im zapewnia. Zresztą po to właśnie Tusk umieścił te wszystkie rzeczy w swoim spocie, bo może i nie ma 100 konkretów, ale patrzcie Telewizja Publiczna odzyskana, Sądy i Prokuratura też, pieniądze z KPO odblokowane, a inflacja jest na poziomie mniej niż 3%, innymi słowy dowieźliśmy to, co najważniejsze.


Polaryzacja polskiej polityki napędza wyborców poprzez tożsamościowe identyfikacje niżeli konkretne obietnice czy programy, co jest dosyć wygodne dla polityków duopolu, łatwiej organizować igrzyska niż zapewniać chleb.