Data napisania:18.02.2020

Ostatnie zdarzenie w Sejmie wywołały lawinę oburzenia w związku z osobliwym zachowaniem pani poseł Joanny Lichockiej, która podczas głosowania w sprawie przekazania 2 mld złotych na media publiczne, w chwili szczególnego wzburzenia pokazała środkowy palec w kierunku opozycji. Przy okazji stała się gwiazdą sieci w memicznej postaci. Zachowanie nie godne posła i miejsca, w którym obowiązują pewne zasady przyzwoitości. Sama sprawczyni początkowo tłumaczyła się przecieraniem oka, odgarnianiem czegoś z policzka bądź też  poprawianiem włosów. Później jednak, po oburzeniu opozycji  i nie małym zaskoczeniu swojej rodzimej partii matki, zdecydowała się przeprosić, ale tylko osoby, które poczuły się urażone. Czyli takie typowe przeprosiny bez skruchy. Z resztą naiwnym byłoby myślenie, że w takim momencie posłanka będzie przepraszać ze skruchą, skoro nie zrobiła tego przypadkiem, tylko całkiem świadomie, w momencie oburzenia, ale też satysfakcji, że oto opozycja może się … .
Samo wydarzenie było niezręczne, ale umówmy się, nie pierwszy raz tego typu zachowanie miało miejsce w Sejmie. Wspominając, choćby rok 2000 i nienaturalne zachowanie posła Ligii Polskich Rodzin, Gabriela Janowskiego, który witał się z członkami organizacji rolniczych, całując ich w dłoń nie zważając na płeć bądź też kręcił się i skakał w miejscu. Tłumaczył się później tym, że nieświadomie był pod wpływem narkotyków, które ktoś mu podał.  W 2002 roku miała miejsce okupacja mównicy sejmowej przez tego samego posła w ramach protestu przeciwko polityce ówczesnego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, który zamierzał sprywatyzować Stoen ( sieć dystrybuująca energię elektryczną) i G-8. Posła, po raz pierwszy w Sejmie III RP musiała siłą usuwać straż marszałkowską.  Jeszcze innym dość skandalicznym zachowaniem wykazał się tym razem polityk PO – Roman Kosecki. Zaprezentował zachowanie rodem z przedszkola, czyli pokazywanie języka i strojenie min. Wydarzenie miało miejsce w 2008 roku, a poseł był prawdopodobnie pod  wpływem choroby filipińskiej. Swoją drogą rozpoznaną po raz pierwszy u innego polityka. No i oczywiście wypowiedź bez żadnego trybu pt. ,, Zdradzieckie mordy”, którą raczył nas jakiś czas temu prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Krótkie drzemki podczas obrad Sejmu, bądź konsumowanie posiłku wpisało się już na stałe w anturaż sejmowego podwórka.

Zachowanie pani poseł pewnie aż tak by nie oburzało, gdyby nie to, że tego dnia miało miejsce w Sejmie głosowanie dotyczące dofinansowania telewizji narodowej via reżimowej, tuby propagandowej Prawa i Sprawiedliwości, kosztem przekazania tych pieniędzy na onkologię. Trzeba przyznać, że sam pomysł zestawienia tych dwóch spraw było mistrzowską rozgrywką opozycji. Lekceważenie tak ważnego tematu, choroby, która dotyka coraz więcej ludzi, w tym również elektorat PiS, a do tego buta, może nie spodobać się wyborcom, a przecież trwa kampania prezydencka. Potencjalnie środkowy palec wymierzony teraz w opozycję, może wrócić rykoszetem do partii rządzącej w maju, kiedy będę ogłaszane wyniki wyborów. Podwójnie niefortunna sytuacja, którą partia rządząca musi  jak najszybciej wyciszyć i odciągnąć opinię publiczną od niezręcznego tematu. Opozycja zaś podgrzewać temat do czerwoności, ukazując arogancję władzy, mogącą śmiało konkurować z ośmiorniczkami.

Nie był to pierwszy raz, ale pewnie też nie ostatni. Od posłów oczekuje się ostudzenia emocji, nawet  w chwili silnego wzburzenia, zwłaszcza w momencie, gdy zasiadają w ławach sejmowych, w miejscu gdzie powinien być uwzględniony szacunek parlamentarzystów do instytucji. Potępienie jednak zawsze w tego typu zdarzeniach musi trwać obok względnej akceptacji, tak jak przeświadczenie wyniesione z doświadczenia o niespełnionych obietnicach wyborczych.