Data napisania:12.05.2020
Zawiłości w przeprowadzeniu wyborów prezydenckich ciąg dalszy. Według nowego projektu ustawy wybory najszybciej będą mogły się odbyć pod koniec czerwca. Cała odpowiedzialność za ich przeprowadzenie z Jacka Sasina, ministra aktywów państwowych, ponownie spada na Państwową Komisję Wyborczą.
Nowy projekt ustawy zakłada wybory hybrydowe, czyli takie, w których część wyborców będzie mogła udać się do lokali wyborczych, pozostali mogą skorzystać z głosowania korespondencyjnego. Jeżeli się na to zdecydują, mają 12 dni by zgłosić to komisarzowi wyborczemu za pośrednictwem urzędu gminy, a osoby przebywające na kwarantannie – 5 dni. Z tym że ustawa nie przewiduje, że ktoś może się na takowej znaleźć np. trzy dni przed wyborami. Oznaczało by to, że ta część wyborców zostanie automatycznie wykluczona z możliwości oddana głosu. W zgłoszeniu trzeba podać swój PESEL, imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania, jeżeli pakiet miałby być dostarczony do skrzynki nadawczej. Biorąc pod uwagę fakt, że znajomość numeru PESEL nie należy do wiedzy tajemnej, stwarza to zagrożenie podszycia się pod daną osobę. Chyba, że pakiet odbierze się osobiście, bo taka możliwość też istnieje. Równie kontrowersyjny jest zapis o ,, prawach nabytych”, gdzie kandydaci automatycznie, bez ponownego zbierania podpisów, zostaną zarejestrowani w mających się odbyć wyborach. Z jednej strony w trakcie pandemii, gdzie są utrudnione warunki do zbierania podpisów, takie rozwiązanie wydaje się być logiczne, chociaż nie ma podstaw prawnych. Z drugiej strony może okazać się to niesprawiedliwe i niezgodne z zasadą równości względem osób, które ewentualnie chciałyby skorzystać z okazji i kandydować. Poza tym, w przypadku, gdy nie zgłoszą się nowi kandydaci, obecna władza może rozwiązać problem wydruku milionów pakietów wyborczych i użyć ich w przyszłych wyborach, po zaakceptowaniu ich przez PKW. I tutaj dochodzimy do ostatniej instancji, czyli Sądu Najwyższego, który według nowej ustawy ma tylko 14 dni na orzeczenie w sprawie ważności wyborów, do tej pory miał 30. Protesty wyborcze zaś zostały ograniczone do 3 dni, co może stwarzać problemy, biorąc pod uwagę, że w tak krótkim czasie trudno się zorganizować.
Mimo, że nie jest to idealne rozwiązanie i budzi wiele wątpliwości, to być może jest najlepsze z możliwych. Przesunięcie wyborów, lepsze ich przygotowanie, przekazanie kompetencji PKW przybliża nas do demokratycznego państwa bardziej niż wybory przeprowadzone chybcikiem. Dodatkowo, zakładając, że jest to kompromis partii rządzącej uwzględniający zdanie opozycji, daje nadzieję na zażegnanie chaosu wyborczego.