Data napisania:21.05.2020
W czasie pandemii cmentarze są zamknięte. Wybranie się tam, w celu odwiedzenia grobów bliskich, grozi mandatem dla każdego z wyjątkiem prezesa PiS. O tym pokrótce jest najnowszy protest song Kazika ,,Twój ból jest lepszy niż mój”, który po orwellowsku traktuje o tym, że niektórzy są równiejsi niż inni. Piosenka jak piosenka, krytyczna, ale bez przesady. Mimo to, doprowadziła do wrzawy medialnej. A wszystko za sprawą radiowej Trójki, jak wiemy rządowego medium, której najprawdopodobniej ,,góra”, czyli albo prezes Agnieszka Kamińska, albo szef Rady Mediów Narodowych – Krzysztof Czabański, postanowiła zamanifestować władzy swoją lojalność i zdjąć numer z pierwszego miejsca list przebojów, o wszystko obwiniając Marka Niedźwieckiego, który skądinąd ową listę od niepamiętnych lat prowadził, zarzucając mu manipulację przy kolejności utworów. Marek Niedźwiecki złożył rezygnację, a wraz nim inni dziennikarze radiowej Trójki : Wojciech Mazolewski, Agnieszka Obszańska, Marcin Kydryński, Hirek Wrona i Agnieszka Szydłowska. Bojkot ogłosili też muzycy na czele z Dawidem Podsiadło, Organkiem i Kasią Nosowską, a wytwórnia Mystic Production zawiesiła współpracę z radiem.
Do tej pory nic tak nie oburzyło opinii publicznej, zaczynając od zarobków w NBP, po tajemniczą kamienicę Banasia, KNF, sądy, chaos wyborczy związany z przeprowadzeniem wyborów prezydenckich, na propagandzie telewizji reżimowej kończąc, jak właśnie cenzura w radiowej Trójce. Odgórne naciski, mające zablokować piosenkę, która piętnuje zachowanie, oficjalnie, szeregowego posła, nieoficjalnie, naczelnika państwa, są nie do zaakceptowania, nie dlatego, że ktoś łudzi się co do obiektywności rządowych mediów, ale dlatego że nigdy ingerencja nie była tak silna, i raczej nie dotyczyła kultury. Mimo, że jak wiadomo, wszystko jest polityczne, kultura zachowuje pozory innej dziedziny, do której polityka się nie miesza, a przynajmniej w demokratycznym państwie nie powinna. Arbitralne usunięcie utworu z listy przebojów tylko dlatego, że ewentualnie mogłaby nie spodobać się prezesowi, dobitnie świadczy o tym, że w mediach publicznych nie pracują już dziennikarze, ale posłuszni słudzy jedynego władcy. I tutaj pojawia się kolejny problem, jakim jest sens istnienia w ogóle mediów publicznych, które nie spełniają swojej roli, o ile w ogóle kiedyś ją spełniały.
Do tej pory za istnieniem nadawcy publicznego przemawiał argument względnej obiektywności informacji, zgodnie z zasadą informowania społeczeństwa jako elementu tzw. misji, którą powinien spełniać. Historia polskiego nadawania publicznego jednak nie powinna już pozostawiać złudzeń, że tak jest w rzeczywistości. Pomijając okres PRL- u, gdzie własność państwowa była zapisana w Konstytucji, kolejne rządy III RP tę niechlubną tradycję postanowiły kontynuować. I w zależności, kto sprawował władzę po 1989 r., narzucał tzw. narrację tego medium. Owa narracja była bardziej lub mniej subtelna, o czym możemy przekonać się teraz, to znaczy mniej więcej od 2015 r. ,gdzie przybrała postać skrajnej propagandy. Telewizja publiczna, narodowa, czy jakkolwiek ją inaczej nazwać, od zawsze służyła interesom partii, która aktualnie sprawowała władzę. Zakładając, że media publiczne utrzymywane są przez podatników jest to skrajnym nieporozumieniem. Ponieważ nie ma czegoś takiego jak poglądy kolektywu, tylko poszczególnych jednostek, które różnią się między sobą poglądami, każdy kto zechce zdobyć informację, skorzystać z rozrywki, kultury wysokiej czy publicystyki, nie potrzebuje do tego armii posłusznej partii, która będzie mu narzucać przekaz, z którym się nie zgadza, a za który musi płacić. To skrajne kuriozum.
Media prywatne realizują interes swojego nadawcy, nie jest to nic odkrywczego, ale istnienie wielu nadawców na rynku daje możliwość przedstawiania wielu punktów widzenia, tak z prawej jak i lewej strony, czego najlepszym przykładem jest prasa. W Polsce wydawana jest zarówno Gazeta Polska Codziennie jak i Gazeta Wyborcza, tak Newsweek jak Gazeta Polska, dla każdego coś miłego. Poza tym założenie tzw. misji, jest skrajną naiwnością w czasach ogólnodostępnego Internetu, gdzie każdy może znaleźć to, co go interesuje. Internet daje mnogość przekazu, już nie tylko mediów głównego nurtu, ale każdego, kto zdobędzie grono odbiorców. Doskonałym przykładem są prawicowe media, typu Niezależna.pl czy wRealu24.tv, które na brak prezentowania ich punktu widzenia w tzw. mediach mainstreamowych, zareagowały tworząc swoje kanały.
Zamiast uskarżać się na skrajnie niski poziom mediów publicznych, wszechobecną propagandę i przaśność, a także, jak ostatnio mieliśmy szansę się przekonać – cenzurę, może należałoby na poważnie rozpocząć debatę nad istnieniem ich w ogóle.