Data napisania:26.05.2020
Jeszcze wczoraj wszyscy oburzali się na cenzurę w radiowej Trójce, dzisiaj uwaga opinii publicznej skupiona jest już wokół dwóch filmów poświęconych pedofilii. Jeden braci Sekielskich, o tejże w Kościele, druga Latkowskiego – o przestępstwach seksualnych wśród polskich celebrytów. Poważny temat stał się pałką wymierzoną w oponenta drugiej strony. Bo jak można to inaczej nazwać, skoro niektórzy chwalą się słupkami oglądalności dokumentu. Niektórzy, czyli dokładnie Jacek Kurski, nowy – stary prezes Telewizji Publicznej i pierwszy strateg osobliwej ,, narracji” jakby to określił Krzysztof Czabański, szef Rady Mediów Narodowych. Zapewne też z tego powodu, dostrzegając niebanalne umiejętności pana Kurskiego, postanowił powołać go ponownie na stanowisko prezesa ,,reżimowej”. Chyba, że taki był plan od samego początku, chwilowy kompromis wiążący się z odwołaniem, aby uzyskać kasę na rozkwit tejże telewizji, a następnie wielki comeback. Nie ma większego znaczenia, że przy okazji został ograny prezydent, bo po pierwsze nie jest to pierwszy raz, a po drugie i tak wyborcy Andrzeja Dudy nie zwracają na to większej uwagi. Może to trochę absurdalne, ale nie bardziej niż ostry cień mgły czy leśne ruchadełka. Także wszystko idzie zgodnie z planem. Poza tym taki strateg, jakim jawi się prezes Kurski, jest w stanie zdziałać cuda i stosując odpowiednią narrację, poprowadzić obecnego prezydenta do zwycięstwa, w myśl zasady ,, Dał nam przykład jak zwyciężać mamy”. Dodatkowo trzeba też zakryć jakoś ten szum wokół ministra Szumowskiego i afery maseczkowej, no i tych nieszczęsnych przedsiębiorców, którzy ośmielili się wyjść na ulicę, w konsekwencji czego policja zmuszona była użyć gazu. Tymczasem batalii o sądy część dalsza. Był już Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, prokuratura, przyszedł czas na prezesa Sądu Najwyższego. Po zakończeniu kadencji Małgorzaty Gersdorf, pozostał ostatni bastion do zagospodarowania. Po licznych zawirowaniach, Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego wybrało 5 kandydatów, z których prezydent Andrzej Duda wybrał na prezesa SN Małgorzatę Manowską.
Po równie barwnej, drugiej stronie politycznej barykady też nie wieje nudą. Udało się przełożyć wybory prezydenckie i w konsekwencji, w wyniku słabego, to zbyt mało powiedziane, poparcia dla kandydatki Koalicji Obywatelskiej, zmienić kandydata. A owym szczęściarzem został Rafał Trzaskowski, dotychczasowy prezydent Warszawy. Uff, udało się prawdopodobnie uniknąć kompromitacji największej siły opozycyjnej, bo już kilka dni po ogłoszeniu zmiany, słupki poparcia poszybowały w górę. Tym razem Szymon Hołownia już nie płakał, ale zaniepokojenie na pewno się pojawiło, no bo nagle z faworyta opozycji spadł, na zaszczytne, ale jednak trzecie miejsce. To samo tyczy się ,,tygrysa” polskiej sceny politycznej, czyli Władysława Kosiniaka – Kamysza, którego poparcie w sondażach spadło już istotnie. O pozostałych kandydatach chyba nie ma co się rozwodzić, bo choć pojawiają się lekkie wahnięcia, nie stanowią oni raczej realnego zagrożenia. To wszystko jednak wspaniale obrazuje kto i dlaczego tak brnął do przesunięcia wyborów, zasłaniając się interesem i zdrowiem wyborców. Może było to cyniczne zagranie, a może dwie pieczenie na jednym ogniu, w każdym razie, jakby powiedział Machiavelli, cel uświęca środki.
Wybory się odbyły, ale nikt nie wziął w nich udziału, toteż SN uznał je za nieważne. Nowelizacja ustawy o wyborach korespondencyjnych zakłada tzw. ,,prawa nabyte”, co oznacza że ,,starzy” kandydaci nie muszą od nowa zbierać podpisów, co zapewne byłoby utrudnione, zważając że mieliby na to 2 -3 dni. Jest to jednak nieuczciwe w stosunku do ewentualnych nowych kandydatów, pomijając fakt, czy w ogóle jest to zgodne z polskim prawem. I choć oficjalnie nie została ogłoszona nowa data wyborów, to naturalnym jest że w tej nietypowej sytuacji, kampania trwa w najlepsze, mimo że powinna zostać przerwana do czasu ogłoszenia nowej daty wyborów. Zakładając, że sytuacja jest nadzwyczajna, a żaden z kandydatów nie przerwał kampanii, absurdem i hipokryzją jest zawiadomienie złożone przez pełnomocnika Andrzeja Dudy o prowadzeniu agitacji wyborczej przez pozostałych kandydatów do PKW. Tym bardziej, że ów pełnomocnik miał na myśli wszystkich oprócz swojego szefa.
Innymi słowy, wszystko zostaje po staremu, w absurdzie już nieźle zdążyliśmy się urządzić, a zapewne to nie koniec tej groteskowej historii.