Data napisania:06.06.2020
Data wyborów jest już pewna, niepewna pozostaje przyszłość kandydatów. Faworyt tych wyborów, Andrzej Duda, mimo że wciąż prowadzi, to jest to raczej rezultat jego twardego elektoratu niż pozyskiwania nowych wyborców. W oczach swoich sympatyków jest prezydentem idealnym. Wykształcony, uprzejmy, z aparycją. Jedyne, czego mu brak to suwerenności, ale w oczach tychże wyborców nie jest to największe przewinienie. Tym bardziej, że elektorat obecnego prezydenta ściśle utożsamia go z obozem władzy, co chyba nie jest zaskoczeniem. Jeszcze kilka tygodni temu był pewnym zwycięzcą i to nawet w pierwszej turze. W głównej mierze dzięki pandemii, sytuacji kryzysowej, podczas której zazwyczaj ludzie mobilizują się wokół obozu władzy. Nie zaszkodził mu też bojkot wyborów przez kandydatkę KO, Małgorzatę Kidawę – Błońską, której ewentualni wyborcy zdezorientowani sytuacją, postanowili bądź to wycofać się z udziału w wyborach, bądź przekazać swoje poparcie innemu z kandydatów opozycji. Na bojkocie zyskał z pewnością Szymon Hołownia, którego słupki poparcia znacząco wzrosły i utrzymują się na dość wysokim poziomie, nawet po wycofaniu Kidawy – Błońskiej i zmianie kandydata na Rafała Trzaskowskiego. W porównaniu z prezydentem Warszawy może uchodzić za ,,swojego” chłopaka, nie wywyższającego się, z którym można o wszystkim porozmawiać. Sufitem nie do przebicia może natomiast okazać się jego miękka postawa, rozczulanie się, jak np. wtedy, gdy płakał nad Konstytucją i własnym monologiem, albo jednym i drugim. Według niektórych to nie świadczy o powadze urzędu, który in spe miałby sprawować. Tutaj dochodzi też jego enigmatyczność. Kto za nim stoi? Kogo będzie reprezentował, gdyby ewentualnie wygrał? Czy będzie popierał działania PiS? Poza tym względna świeżość w świecie polityki i kaznodziejski ton przemówień w kraju o katolickiej proweniencji nie powinny mu zaszkodzić. Bojkot przysłużył się też liderowi ludowców Władysławowi Kosiniakowi – Kamyszowi. Z tym, że wraz z pojawieniem się nowego kandydata, poparcie znów mu zaczęło spadać. Kandydat PSL, aby zmienić tę sytuację musiałby wbić się z przekazem gdzieś pomiędzy Hołownię i Trzaskowskiego, co jest mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę dynamikę kampanii. Ideałem dla elektoratu opozycyjnego byłby kandydat wyważony, wykształcony, obyty w świecie, dyplomatyczny, twardo sprzeciwiający się polityce PiS. I mimo, że wszystkie te cechy posiada Kosiniak – Kamysz, to ginie gdzieś w zestawieniu z powyższymi kandydatami, jest mniej wyrazisty. Obciążeniem teoretycznie może być też partia z której pochodzi. Kojarzona z koniunkturalizmem, nie wzbudza zbytniego zaufania.
Zarówno Kosiniak – Kamysz jak i Hołownia byli naturalnymi wyborami i realną alternatywą wobec Andrzeja Dudy, do czasu pojawienia się Rafała Trzaskowskiego. ,,Nowy” kandydat Koalicji Obywatelskiej, wydaje się, ma wszystkie atuty według tych wyborców jakie powinien posiadać prezydent. Zdecydowany i gotowy do walki, a jednocześnie ułożony, grzeczny, z dobrą prezencją. Taki fajter w garniturze. Uczeń od Geremka, ale twardo stąpający po ziemi. Słupki podskoczyły, ale czy ma szansę na wygraną? Dalej jest utożsamiany bardziej z wielkomiejską klasą średnią niż małomiasteczkowym lub wiejskim wyborcą. Mobilizacja wokół Trzaskowskiego wynika też nie z rzeczywistego poparcia dla tego kandydata, ale ogniskuje się głównie przeciwko Andrzejowi Dudzie i ogólnie całego obozu Zjednoczonej Prawicy.
Roberta Biedronia to chyba już nawet elektorat Lewicy nie bierze na serio. Brak jasnego, a przede wszystkim ciekawego przekazu, sprawia że jest kojarzony z kandydatem jednej sprawy, nawet jeżeli tak nie jest. Poza tym stosunkowo ciężko przebić się mu z lewicowymi postulatami gospodarczymi, które zawsze są chwytliwe podczas wyborów, bo większość kandydatów takimi się posiłkuje. Przykładem jest jak mantra powtarzane ,, Nie zamierzam zrezygnować z programu 500 plus”.
Podobnie rzecz się ma z Krzysztofem Bosakiem. Nie ma on realnych szans na wygraną. Jednak dobry wynik, jak na drugoplanową partię jaką jest Konfederacja, potwierdza, że poglądy prawicowe mają poparcie wśród części społeczeństwa, zwłaszcza tej najmłodszej, do której najwyraźniej narodowy kandydat potrafi dotrzeć.
Ostatecznie każdy po stronie opozycyjnej ogłasza koniec defetyzmu i bojkotu. Teraz każdy wkracza do ostrej walki i będzie grał na siebie, tak by wygrał najlepszy. Później będzie można poprzeć zwycięzcę i przyłączyć się do wspólnej batalii przeciwko Andrzejowi Dudzie.