Data napisania:22.01.2021
Wieloletnia posłanka Platformy Obywatelskiej, ministra sportu w rządzie Donalda Tuska, Joanna Mucha, postanowiła zerwać z dotychczasowymi barwami partyjnymi i dołączyć do ruchu Polska 2050 Hołowni. To już trzecia osoba, obok Hanny Gil – Piątek z Wiosny i niezależnego senatora Jacka Burego, która postanowiła przyłączyć się do Hołowni.
Zawód posłanki w stosunku do partii matki przychodził sukcesywnie. Niezadowolenie z kierownictwa Schetyny, kandydowanie w wyborach na szefa partii, rezygnacja, poparcie Budki w walce o fotel przewodniczącego, zmiana, która nie wniosła świeżości i partia tkwiąca niemal w tym samym miejscu od sześciu lat. Platforma obywatelska wykonuje raczej piruety wokół własnej osi, niż idzie do przodu. Jak ma być atrakcyjna dla wyborców, skoro nie jest atrakcyjna dla jej członków. Stąd decyzja ta nie powinna nikogo dziwić, z tonącego statku ratuje się kto może.
W partii, w której jest coraz mniej miejsca dla kobiet w ogólności i zdania odrębnego w szczególności, przejście oznacza dla Muchy nowe możliwości, wyzwanie i większe pole do działania. Będąc w liczącej wielu członków Platformie jest tylko jedną z wielu, bez większych szans na przebicie. W Polsce 2050, która ma nieliczną reprezentację w parlamencie, jest kimś, kto się liczy. Ma głos nie tylko wewnątrz partii, ale też przy okazji różnego rodzaju debat czy wywiadów telewizyjnych, a, co istotniejsze, jest nieliczną reprezentacją ruchu w parlamencie.
Gorzej, jeżeli partia Hołowni spali na panewce. Nie utrzyma się na powierzchni do najbliższych wyborów, albo jeżeli już, to nie przyciągnie odpowiedniej liczby wyborców i nie dostanie się do Sejmu. Albo w końcu dostanie się, ale po jednej kadencji przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie, zajmując miejsce na wydłużającej się sukcesywnie ławce ,,przegrywów” politycznych obok Ruchu Palikota, Kukiza, Nowoczesnej i, już coraz bardziej wchłoniętej przez SLD, Wiosny. Wtedy kalkulacje polityczne okażą się nietrafione, a zmiana barw partyjnych – strzałem w stopę. Czy będzie to opłacalne zdążymy się jeszcze przekonać, na razie, wydaje się być dobrą strategią dla kogoś, kto nie chce biernie zasiadać w krześle poselskim.
Polska 2050 jak na razie całkiem nieźle sobie radzi, co może być spowodowane marazmem głównej partii opozycyjnej, ale też brakiem innej wyrazistej alternatywy. Platforma Obywatelska jest największą partią opozycyjną z najmniejszym zaufaniem społecznym. Antypisowska retoryka, będąca pokłosiem opozycji totalnej, jest wszystkim co na ten moment partia ma do zaoferowania. Stąd nie ma tam miejsca dla tych, którzy mają jakieś pomysły dotyczące urządzania Polski po PiS. Szeroki elektorat nie ułatwia sprawy. Do wygrania wyborów potrzebny jest jasny, ale i w jakimś stopniu rewolucyjny, odkrywczy pomysł na Polskę, tak by pokazać wyborcom, że zmiana jest potrzebna, albo po prostu opłacalna. Ten z kolei, musi być na tyle wyważony i pozbawiony radykalizmu, by nie odpychać ewentualnego elektoratu. Ewentualne reformy, tak by nie zrazić żadnej grupy wyborców, musiałyby nie dotyczyć spraw społecznych, obyczajowych, a już nawet ekonomicznych. Biorąc pod uwagę fakt, że PO jest w defensywie jako opozycja od niemal sześciu lat, ten szpagat programowy jest trudny do zrealizowania. Tym samym szyld z logo PO już się zużył i nie możliwe jest jego wskrzeszenie, bez względu na spektakularność akrobacji. Polska 2050 wygrywa ten pojedynek, nie w kategoriach twardych, ale prozaicznych, to znaczy, jest względnie nowa, nie jest to partia parlamentarna więc teoretycznie nie popełnia błędów legislacyjnych, a do tego jest zmobilizowana, pełna nadziei i ambicji. Jak pokazuje doświadczenie na polskiej scenie politycznej szansę zaistnienia ma tylko partia plasująca się gdzieś pośrodku. Z tego względu od przeszło piętnastu lat w Polsce rządzi albo PiS albo PO. Centroprawicowe partie w Polsce się sprzedają, albo inaczej, właśnie takie partie zjednują sobie wyborców. Stąd partia Hołowni jest atrakcyjną alternatywą dla tych, którzy zawiedli się na Platformie.
Podsumowując, bez względu na to, czy Hołownia odrobił lekcję i zdaje sobie sprawę z tego, że poglądy większości Polaków ogniskują się na osi centrum – prawica, czy może to, co głosi, jest zgodne z jego własnymi poglądami, to właśnie taka partia, raczej zachowawcza niż kontrowersyjna, umiarkowana nie radykalna, szanująca chrześcijańskie wartości, ale postulująca rozdział Kościoła od państwa, ma szansę na większe niż jednocyfrowe poparcie i potencjalne rozbicie duopolu. Dlatego też, do czasu, gdy sondaże odzwierciedlają uroki świeżości nowej siły politycznej, przejście Joanny Muchy do ruchu Hołowni wydaje się politycznie opłacalne.