Data napisania:05.02.2021

Okazuje się, że jak zwykle, nawet jak jest źle, to największym prezentem dla Prawa i Sprawiedliwości jest opozycja. Miotająca się z jednej strony w drugą, bez jasnej strategii.

Platforma Obywatelska, która ucieka od problemów i nie przedstawia swojego stanowiska w najważniejszych kwestiach, nie jest dla wyborców żadną alternatywą. Więcej, jest balastem, znajomym do którego po latach znajomości, nikt nie chce się przyznać. Program Platformy obecnie zasadza się gdzieś pomiędzy nostalgią za Donaldem Tuskiem a przywróceniem tego, co było. Inaczej jest z Szymonem Hołownią i jego inicjatywą. Polska 2050 może nie jest doskonała, ale aspirująca do zmian. Ma plan działania, przez co, jeśli nie dla partii rządzącej, to dla Platformy Obywatelskiej stanowi potencjalne zagrożenie. W przeciwieństwie do PO, ruch Hołowni stara się wymyślić Polskę po PiS. I nawet jeżeli starania te nie są doskonałe, a pomysły dość mgliste, albo nie w pełni zadawalające, to entuzjazm i chęci są zazwyczaj bardziej cenione niż marazm, którym charakteryzuje się największa partia opozycyjna.

Platforma Obywatelska powstała jako ruch społeczny (stąd nazwa) w 2001 roku. Była odpowiedzią na niezadowolenie stanu zastanego i to właśnie na nim odniosła swój sukces. Aktu założycielskiego dokonały trzy osoby. Donald Tusk, który właśnie przegrał walkę o przywództwo w Unii Wolności z Bronisławem Geremkiem. Maciej Płażyński, który opuścił w wyniku niezgodności Akcję Wyborczą Solidarność i Andrzej Olechowski, który rok wcześniej, o mały włos, ale jednak, przegrał wybory prezydenckie. Do partii ,,trzech tenorów” stopniowo zaczęli napływać politycy z ich poprzednich partii. Stowarzyszenie, które oficjalnie zostało partią w 2002 roku, było wówczas bliźniaczo podobne do Prawa i Sprawiedliwości. Obie partie należały do obozu postsolidarnościowego, a jak wiadomo duopol polskiej polityki wówczas zaznaczał się na linii podziału komuniści – solidarnościowcy. Stąd w 2002 roku obie te partie startowały do wyborów samorządowych jako koalicja, co dzisiaj jest równie dziwne, co otwarta restauracja. Ówczesna Platforma ideowo była dzieckiem AWS i UW, to znaczy profilowała się mniej więcej liberalnie gospodarczo i konserwatywnie w kwestiach obyczajowych. Do tego stopnia, że odwoływała się do chrześcijańskich korzeni Europy. Dzisiaj ,,ojców założycieli” już nie ma w Platformie Obywatelskiej, a sama partia nie przypomina tej, którą zakładali. Z prawicowej, konserwatywnej partii, która różniła się od Prawa i Sprawiedliwości tym, że hołubiła wolny rynek, dzisiaj pozycjonuje się gdzieś pomiędzy centrum a lewicą. O zmianie profilu PO może świadczyć chociażby to, że ci, którzy ją wówczas budowali, dzisiaj się od niej raczej odżegnują. Do dzisiejszej Platformy bliżej Giertychowi niż Rokicie, bo każdy kto aktywnie działa w nieformalnym ruchu, zwanym anty PiS-em jest automatycznie wpisany w obóz Koalicji Obywatelskiej. To samo tyczy się zresztą też ich wyborców. Zostali tylko ci, dla których Prawo i Sprawiedliwość jest nie do zaakceptowania. Nie poprzez wspólnotę poglądów, ale przez krytykę partii rządzącej, która jest jakby automatycznym akcesem do przynależności partyjnej. I choć w jej szeregach są jeszcze konserwatywni politycy, to mają coraz mniej do powiedzenia, są na marginesie, nawet jeżeli nie są tego świadomi, jak Ireneusz Raś. Bo może, jak twierdzi krakowski polityk, PO ma w swojej konstytucji programowej wpisane takie wartości jak rodzina, tradycja, czy religia, ale nie ma to już przełożenia na praktyczne działanie, czego najlepszym przykładem jest, przynajmniej na poziomie deklaratywnym,  pełne poparcie jego partii dla Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Dlatego zasadne jest pytanie, co zostało z dawnej PO? Aideologiczność i powielanie socjalnych prezentów PiS? Ideowości zapewne dlatego nie ma, że jasne stanowisko mogłoby doprowadzić do ewentualnego rozpadu. Stąd celowe lawirowanie w taki sposób, by żadne skrzydło, ani to progresywne, ani konserwatywne się nie odłączyło. Bezpieczniej z ich perspektywy jest uprawiać politykę defensywną niż angażować się w niewygodne tematy, takie jak aborcja, które mogą tylko pogłębić podziały wewnątrz partii. I pewnie prawdziwe jest stwierdzenie, że słabość PO nie wynika tylko z ich impotencji, ale też z nieustannej krytyki. Nie tylko mediów prorządowych, ale też tych sprzyjających opozycji. Od ciągłego czytania i słuchania o swojej niemocy, nie przybędzie im sił do działania. No chyba, że taki stan rzeczy Platformie odpowiada i nie zależy im na przejęciu teraz władzy. Sytuacja społeczno – gospodarcza nie napawa optymizmem. Przejęcie władzy, nawet jeżeli w 2023 roku, nie rysuje się kolorowo. Spowodowane jest to, nie tylko pandemią z słusznymi, bądź nie lockdownami, ale też polityką redystrybucyjną z rozbuchanymi programami socjalnymi, dużymi przedsięwzięciami pod patriotycznie brzmiącą nazwą ,,narodowych”, centralizacji kolejnych instytucji, czyli tak zwanej ,,repolonizacji”, po literalne wyrzucanie pieniędzy na wadliwe respiratory czy maseczki z niewiadomych źródeł, albo na karty wyborcze na wybory, które się nie odbyły. Jeżeli to demokratyczne obalenie rządu w postaci przyszłych wyborów nastąpi, to następcom zajmie trochę czasu, żeby to wszystko pozamiatać. Może więc Platformie Obywatelskiej wygodnie w kostiumie opozycji?

Jeżeli zaś tak nie jest i politycy Platformy chcą mieć jeszcze wpływ na polską politykę, to najlepszym rozwiązaniem byłoby wystąpić z partii, która jest balastem w osiągnięciu celu. PO już się zużyła. Swój najlepszy czas ma za sobą, dlatego najlepszym wyjściem jest na jej zgliszczach stworzyć coś nowego, świeżego z ideologicznym zacięciem, dobrym programem. Zerwać z wizerunkiem ,,ośmiorniczek” i elity pogardzającej ludem. Z polityką ciepłej wody w kranie i radami w stylu ,,jak nie masz za co kupić mieszkania, to weź kredyt”.

W polityce, zwłaszcza polskiej, jest tak, jak w muzyce. Lubi się te melodie, które się już słyszało. I tak jak PO była budowana na zgliszczach tracących poparcie AWS i UW, tak teraz może powinna powstać partia na zgliszczach PO. W tym przypadku patchwork się nie sprawdza. Albo Budka, Trzaskowski i Tomczyk, albo Schetyna, Siemoniak i Grabarczyk. Stąd jedynym zasadnym wnioskiem jaki może wyciągnąć Borys Budka i Rafał Trzaskowski z dwudziestolecia Platformy jest taki, że żeby nie tkwić dłużej w letargu programowym i stworzyć okazję na sukces, należy założyć nową partię, tak jak wówczas Płażyński z Tuskiem.