Data napisania:02.03.2021
Daniel Obajtek, człowiek nadziei, jak go określił prezes Kaczyński, i wolności, według tygodnika Sieci, znalazł się w chwilowych tarapatach. A to za sprawą taśm, które ostatnio opublikowała Gazeta Wyborcza. Oprócz barwnego języka, którym raczy nas protagonista, a to podobno za sprawą zespołu Tourette’a, dowiadujemy się z nich również tego, że będąc wójtem Pcimia, kierował spółką TT Plast, co jest niezgodne z prawem. Kolejny skandal w obozie władzy, zwany przez nich nie inaczej jak odgrzewanym kotletem, który zapewne, oprócz oburzenia mediów, nikogo nie przejmie. Tak jak Srebrna, afera KNF, zarobki w NBP i inne, o których było głośno, ale tylko przez chwilę, bo rzeczywistość polityczna bywa skandaliczna, ale zwykle nie unikniona. I, co prawda, opozycja wraz z takimi mediami jak GW czy TVN wciąż ma nadzieję, że ujawnienie kompromitujących taśm doprowadzi do obalenia obecnej władzy, tak jak to miało miejsce w 2014 roku w ich przypadku i słynnymi ośmiorniczkami. Jednak zapomina o najważniejszym. Platforma nie przegrała wówczas, bo okazało się że politycy tej formacji mówią brzydkim językiem albo dopuścili się złamania prawa, ale dlatego, że dużej części społeczeństwa nie podobała się polityka przez nich prowadzona. Taśmy były tylko zapalnikiem, opcją atomową, która rozsadziła rządy tej partii od środka. Dzisiaj teoretycznie byłaby szansa na analogiczną sytuację, polityka prowadzona przez PiS irytuje kolejne grupy społeczeństwa, do tego coraz częściej dochodzi do nieporozumień wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, jednak indolencja opozycji zapewnia bezpieczeństwo koalicji rządzącej i, przynajmniej na razie, nie zwiastuje powtórki z rozrywki.
Publikacja taśm przez Wyborczą to nie pierwsza rysa na życiorysie prezesa PKN Orlen. Wcześniej, w roku 2013 prokuratura postawiła mu zarzuty przyjmowania łapówki i narażenie na straty firmy Elektroplast należącej do jego rodziny, w której to rozpoczynał swoje życie zawodowe. Wówczas sprawa rozeszła się po kościach z dwóch powodów. Po pierwsze zarzucały mu to osoby o wątpliwej reputacji, mające problemy z prawem, co PiS przedstawiał jako znęcanie się nad młodym, ambitnym politykiem, a po drugie dojście tej partii do władzy zakończyło sprawę, jak to mają w zwyczaju, przez umorzenie.
Zresztą od czasu przejęcia władzy przez PiS kariera Daniela Obajtka poszybowała. Od prezesa Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, przez zasiadanie w radzie nadzorczej spółki Lotos, Energi, na prezesie PKN Orlen kończąc. W kuluarach partyjnych twierdzi się, że miał nawet wpływ na skład rządu. Podobno z jego inicjatywy ministrem aktywów państwowych został Jacek Sasin, który wspiera jego plany biznesowe. Ma też, co nie jest bez znaczenia, dobre relacje z prezydentem, a także z ziobrystami. To dzięki niemu, a dokładnie sposobowi zarządzania swoją gminą, okolice Pcimia są lojalne Prawu i Sprawiedliwości. Wymarzona i długo zapowiadana przez Jarosława Kaczyńskiego batalia odbicia mediów pod patriotycznie brzmiącą nazwą ,,repolonizacji” też udała się dzięki niemu, co pewnie nie byłoby możliwe za pomocą ustawy. Od takich sytuacji jest właśnie Daniel ,,wszystko może” Obajtek, który, jak superbohater ratuje Prawo i Sprawiedliwość z kolejnych opresji.
Historia przyjaźni zaczęła się, albo rozkwitła, niebanalnie, w 2011 roku. Wówczas to huragan i burza zniszczyły jednemu z mazowieckich rolników plantację papryki. Mniej więcej od 2005, a już na pewno od 2010 roku, jak wiadomo, największym wrogiem politycznym Jarosława Kaczyńskiego jest Donald Tusk. Nie ma go już od jakiegoś czasu w polskiej polityce, no może z wyjątkiem osobliwego komentowania rzeczywistości jak na trolla internetowego przystało, co wcale nie oznacza, że wróg zniknął, a o przeszłych zaszłościach można zapomnieć. Wówczas to zdesperowany przedsiębiorca zadał, kultowe już pytanie Donaldowi Tuskowi ,,Jak żyć, panie premierze?”, na które nie uzyskał odpowiedzi. Uzyskał za to pomoc od Daniela Obajtka, który kierując się syndromem ,,dobrego samarytanina”, przywiózł folie, które miały zabezpieczyć plantację. Wówczas był właścicielem spółki produkującej folie, a na takie PR – owe rozwiązanie wpadł Adam Hofman. Notabene to dzięki niemu Obajtek został zauważony w wierchuszce partyjnej, z Kaczyńskim na czele. Dzisiaj obaj panowie, zarówno Hofman jak i Obajtek, znaleźli się w niefortunnych sytuacjach oscylujących wokół atmosfery skandalu. Mimo wszystko, co jak co, ale sytuacja, w której Jarosław Kaczyński mógł pogrążyć, albo pokazać niemożność Donalda Tuska, nawet jeżeli tylko na poziomie symbolicznym, zapada w pamięci na długo. Tak samo jak ten, za pomocą którego mógł tego dokonać. A najlepszym tego przykładem był wywiad jakiego prezes Kaczyński udzielił tygodnikowi Sieci, w którym tak ochoczo chwalił prezesa państwowej spółki, że pojawiły się spekulacje jakoby Obajtek miałby być naturalną alternatywą wobec premiera Morawieckiego. Co prawda najzdolniejszego polityka po 1989 roku, jak go określił Kaczyński, ale w wyniku pandemii, a zwłaszcza jej skutków, może stanowić obciążenie dla partii i wtedy z bólem serca, ale konieczny będzie lifting wizerunkowy. Stąd idealnym kandydatem na to stanowisko jawił się Daniel Obajtek. Aparycją przypominający obecnego premiera, lojalny, sprawczy, koncyliacyjny, a ponadto skuteczny i pochodzący z małej miejscowości. Takie połączenie Szydło i Morawieckiego.
I choć Daniel Obajtek formalnie nie należy do Prawa i Sprawiedliwości, to ostatnimi czasy stał się twarzą ,,dobrej zmiany”. Człowiekiem nadziei, wolności, uzdolnionym, mądrym, zaradnym, mającym to coś, co przyciąga do niego ludzi i w ogóle same ochy i achy padają z ust polityków tej partii pod adresem prezesa PKN Orlen. Teraz okazuje się, że Daniel rzeczywiście ,,wszystko może”. Nie tylko uratować zrujnowanego plagą rolnika, zarządzać państwowymi spółkami, przejmować lokalną prasę, ale też prowadzić, wbrew prawu, biznes sprawując jednocześnie funkcję publiczną. Innymi słowy, sytuacja się trochę skomplikowała i o ile nie uda się PiS – owi odkręcić całej tej bonanzy, bardzo możliwe, że kandydatura okaże się spalona, a droga na szczyt utknęła w martwym punkcie. Nie doprowadzi do upadku rządu, ale do upadku kariery Człowieka Wolności jak najbardziej może.