Data napisania:18.03.2021

Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, dyskusja w tej sprawie  rozgorzała na nowo. W zależności od elektoratu, albo ewentualnie przekonań posłów, każda z partii, nękana presją opinii publicznej, musiała przedstawić stanowisko w tej sprawie. Dla jednych, jak Konfederacji i PiS czy Lewicy było to względnie łatwe, ponieważ w tej kwestii mają dość transparentne poglądy, raczej zgodne z oczekiwaniami wyborców. Platforma Obywatelska, PSL i ugrupowanie Szymona Hołowni borykały się z trochę większym problemem, ale jakoś się w końcu ustosunkowali, metodą prób i błędów. Takim sposobem każdy przedstawił względne stanowisko, od całkowitego zakazu, przez referendum, aż po liberalizację.

Oprócz parlamentarnego ożywienia w tej sprawie, aborcja, bądź jej zakaz, stała się na tyle modna, że ,,wyszła” na ulicę. I nie chodzi tylko o protesty, liczne pod koniec października, i rachityczne teraz. Od jakiegoś czasu, może nie ,,Amor szmaciany”, ale płodowe billboardy zalały ulice Warszawy. Zewsząd na nas spoglądają tak, żeby nikt nie zapomniał, że urodził się po to by reprodukować. Oprócz plakatów z sercem możemy też zachwycać się tymi, z nie wiem, radą czy nakazem, kochania się w rodzinie. To znaczy mama z tatą mają się kochać i nie rozwodzić. Pojawiły się już nawet memy odpowiadające na ten komunikat, jak to dziecko prosi rodziców, by zaprzestali już uprawiać miłość względem siebie, bo przez te harce nie można zmrużyć oka, a jak wiemy zdrowy sen to długi sen, zwłaszcza dla młodych dorastających. Miłość ma w końcu swoje granice.

Zaś co do plakatu serca z płodem w środku, to trzeba przyznać, że gdyby nie stało za tym to konkretne środowisko, to obiektywnie nie przedstawia nic strasznego, ani makabrycznego. Afirmuje miłość matki do przyszłego dziecka. O tym, że takowa istnieje, chyba gotowi są przyznać rację ci z prawej, jak i z lewej strony. Plakat jest autorstwa rosyjskiej artystki Ekatariny Glazkovej, która zdaje się też takimi przesłankami kierowała go tworząc. Wystawiła go na platformie stockowej, na której za odpowiednią kwotę nabył ją pan Mateusz Kłosek. Polski biznesman, właściciel firmy Eko – Okna. Sama autorka odżegnuje się od tego w jaki sposób został on wykorzystany i deklaruje się jako zwolenniczka pro- choice. Nie zmienia to faktu, że wystawiając swoją pracę na tego typu portalu, musiała brać pod uwagę, że prawo do jej wykorzystania może zakupić każdy chętny, bez względu na poglądy. Stąd nie ma w tym nic skandalicznego, a jest to jedynie prosta transakcja. Ktoś sprzedaje, ktoś kupuje. Oburzenie środowisk popierających aborcję niestety w tym przypadku brzmią jakby strona pro – choice przespała czas, spóźniła się i teraz zazdrościła tej drugiej pomysłu i sprytu retorycznego, na który oni nie wpadli.

I choć można oburzać się na estetykę, z tym że jak na środowiska pro- life to jednak wersja soft, nie są to w końcu martwe, zakrwawione płody jak to mają w zwyczaju szanowni państwo związane z Ordo Iuris torturować oczy przechodniów, to niestety prawo do wykupienia sobie miejsca na billboardzie ma każdy. To znaczy ten, kto ma pieniądze. Tak się składa, że pan Kłosek widnieje na liście najbogatszych Polaków i takie pieniądze posiada. Nie omieszkał tej sytuacji wykorzystać i oprócz zajmowania się biznesem, postanowił zaangażować w krucjatę moralną. W myśl zasady ,,moja moralność jest lepsza od Twojej”. Albo ,,masz pieniądze, masz prawo do kaznodziejskiego moralizatorstwa”.

Oprócz wątpliwej estetyki, choć ona jest zapewne względna, o gustach w końcu się nie dyskutuje, to jest to tylko plakat. W tym sensie, że fakt jego wszechobecnego istnienia na billboardach w mieście nie jest nakazem postępowania, a niestosowanie się do jego przekazu nie grozi konsekwencjami prawnymi. To znaczy, przynajmniej na razie. Antykoncepcja dalej jest dostępna. Co prawda samo prawo aborcyjne jest zaostrzane, ale pozostają jeszcze inne opcje, jak choćby zwrot o pomoc do organizacji Aborcja Bez Granic czy tabletki poronne. Tak jak oglądanie reklamy czegokolwiek nie obliguje nas do zakupu produktu. W najgorszej opcji nieznośnie nas łechta, uwiera, każe zastanawiać się czy aby na pewno tego nie potrzebujemy. Niemniej nie jest to nakaz, a decyzja należy do każdego z nas.