Data napisania:13.07.2019

Czy drukarz może odmówić wydrukowania plakatu ze względu na różnice przekonań  swojego klienta i czy pracodawca może zwolnić pracownika za wyrażanie swoich poglądów będących w sprzeczności z polityką firmy?
Z jednej strony istnieje pluralizm myśli, a jej występowanie nie powinno nikogo dyskryminować. Założyciel dowolnej firmy powinien mieć prawo do świadczenia usług komu chce, nawet gdyby miało to polegać na kuriozalnej selekcji nieobsługiwania klientów w czerwonych koszulkach. Ze względu na różnorodność usług na rynku,  konsument może udać się do innej osoby i skorzystać z jej usług, stratny pozostaje przedsiębiorca. Dlatego też pomysł zaskarżania go i ewentualnego karania jest równie absurdalny, co nielogiczny.Z drugiej strony czy przedsiębiorca, nawet jeżeli jest założycielem i właścicielem firmy, ma monopol na łamanie kodeksu pracy jakim jest wykonywanie usług i  usatysfakcjonowanie klienta bez względu na to, co myśli, jak wygląda i w co wierzy. Przy czym należy wziąć margines na to, że w paralelnej sytuacji, zamiast osoby walczącej o prawa LGBT, do drukarni może przyjść ktoś, kto walczy o przywrócenie tożsamości narodowej i promujący hasła narodowo – nacjonalistyczne. Czy w takim przypadku drukarz ma świadczyć usługę takiej osobie czy tez może odmówić powołując się na swoje sumienie czy też rozbieżność ideologiczną? Osoba decydując się na założenie firmy, ma prawo określić jak ona będzie wyglądać, jakie będzie mieć cele oraz komu będzie świadczyć usługi. Mężczyzna, któremu nie został wydrukowany szyld, nie został obsłużony dlatego, że ma taka bądź inną orientację seksualną, ale ze względu na treść tego, co chciał wydrukować i z czym nie zgadzał się drukarz. W ostateczności to nie mężczyzna był obiektem dyskryminacji, ale reklama.  Analogicznie, gdyby ten sam mężczyzna chciał wydrukować tęczę bądź kwiaty, pewnie jego prośba została by spełniona.
Ta sytuacja jest sprzed roku, a drukarz prawdopodobnie nie otrzyma kary. Jednak całkiem niedawno doszło do kolejnego incydentu z tematyką LGBT w tle, jednak w zupełnie innej konfiguracji.
Szwedzka firma produkująca meble IKEA zwolniła pracownika, za wpisy na jej wewnętrznej stronie, potępiające związki LGBT.  IKEA, obok Facebook’a czy  Google’a,  od dłuższego czasu wspiera te środowiska, czy to w postaci tęczowych toreb czy np. obchodów dnia IDAHOT, czyli Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Bifobii i Transfobii. Jedną z kluczowych wartości tej firmy jest wolność poglądów opartych o tolerancje i szacunek. Komentarz jaki zamieścił pracobiorca był odpowiedzią na pismo skierowane do pracowników firmy, zachęcający do wzajemnego szacunku. Zwolniony człowiek co prawda wyrażał swoje poglądy, powołując się na cytaty z Biblii, jednak wybrał nie te o wzajemnym miłowaniu, ale o karze śmierci, która powinna czekać osoby obcujące z ta samą płcią. Prawica wraz z organizacją Ordo Iuris podniosła larum jakoby to mężczyzna stracił pracę za głoszenie konserwatywnych poglądów, powoływanie się na Sary Testament i nie wyrażania zgody na ,,homo – propagandę”. Przy czym wartością dodaną był fakt, że mężczyzna był skrupulatnym pracownikiem, wywiązującym się ze swoich obowiązków, na którego nie było przedtem skarg. Samo powoływanie się na Biblię nie jest w Polsce zabronione, ani nie wzbudza oburzenia, przy założeniu, że w kraju katolickim byłoby to dziwne. Tylko, że pracodawca w tym przypadku nie zwolnił pracownika dlatego, że na swoim prywatnym koncie, na jakimś portalu społecznościowym podzielił się opinią na temat związków homoseksualnych plus, tylko dlatego, że zamieścił to w intranecie, wewnętrznej stronie firmy, która stosuje politykę tolerancji i zatrudnia osoby o różnej orientacji seksualnej.  W tym przypadku, podobnie jak w sytuacji z drukarzem, pracodawca ma prawo określić swoją linię oraz działać zgodnie z przyjętymi kryteriami. Jednak by zachować lepszy PR, pewnie można to było zrobić inaczej. Np. pracodawca mógł nie zgodzić się z poglądami swojego pracownika, i zakazać mu publikacji tego typu na wewnętrznej stronie firmy. W przypadku, gdyby pracownik się nie dostosował, pracodawca miałby realny powód by go usunąć z pracy.

Swoją drogą czy zwolnienie pracownika było aktem, znów, dyskryminacji? Mogłoby tak być, gdyby mężczyzna został zwolniony za noszenie np. symboli religijnych w miejscu pracy albo żegnanie się przy jedzeniu, nie zaś za nawoływanie do śmierci i potępienia osób homoseksualnych, nawet jeżeli był to cytat z Księgi Kapłańskiej, która ma już przeszło 2000 lat.  To pierwsze byłoby złamaniem kodeksu pracy, to drugie można podciągnąć pod mowę nienawiści. Tak jak np. w paralelnej sytuacji, gdyby firma promowała jedzenie mięsa, a pracownik – wegetarianin w ramach sprzeciwu powołałby się na jakąś świętą księgę wegetarian i nawoływał do potępienia mięsożerców. Logiczne myślenie nasuwa wniosek, że ktoś będący właścicielem firmy, ma prawo zatrudniać, awansować, degradować i zwalniać osoby wg własnego uznania. Firma i wszystkie w niej stanowiska zależne są od woli właściciela, dlatego, znów, kuriozalne jest karanie go za podejmowanie decyzji służącej, w jego mniemaniu, do ochrony wartości, które wyznaje. Jeżeli chodzi o pracownika, to miał prawo przedstawić swoje zdanie, ale również powinien być świadom konsekwencji jakie niosą za sobą cytowane słowa będące w sprzeczności z polityką firmy. Na tym polega wolność słowa, że bierzemy odpowiedzialność za to,  co głosimy.

Zgodnie z zasadą wolności  myśli, działania i, właśnie, słowa, krawiec może nam odmówić uszycia koszulki z napisem ,, Polska dla Polaków”, a firma która nas zatrudnia ma prawo nas zwolnić jeżeli nie stosujemy się do jej polityki.