Data napisania:20.06.2019
Zaczęło się od płomiennego przemówienia na UW Leszka Jażdżewskiego jako suport przed wystąpieniem Donalda Tuska. Później był film Marka i Tomka Sekielskich i gdzieś obok tego wszystkiego artystyczna ,,prowokacja” w postaci tęczowej aureoli widniejącej nad obliczem Matki Boskiej. Ta koincydencja jest przypadkowa, jednak może budzić podejrzenia co bardziej prawicowego odbiorcy życia politycznego, szczególnie o katolickiej proweniencji.
Prawdą jest, że z pedofilią mamy do czynienia na zdecydowanie większą skalę niż tylko wśród księży. Jednak prawdą jest też to, że film o skandalicznych zachowaniach tym razem dotyczył właśnie duchownych i to o nich powinna traktować dyskusja. Ataku na Kościół nie było, ale problem z nim jest o tyle istotny, że dotyczy dewiacji w jej strukturach w postaci haniebnych czynów jakich dopuścili się ludzie, którzy są obdarzeni zaufaniem społecznym, służą za przewodnika duchownego i moralnego. Ich ofiarami padły zaś dzieci – nieuświadomione i niewinne, nie potrafiące świadomie określić sytuacji, podtekstów seksualnych oraz sztuki odmowy.
Film przełożył się na szybką reakcję władz, ale jak zwykle, można by rzec, a rebours. Winą za całą sytuację oskarżono nie prawdziwych sprawców jakimi są mężczyźni w sutannach, ale wybrzmiewające w prawicowym slangu ,, progresywne, lewackie” programy edukacyjne, które zmuszają dzieci do przymusowej seksualizacji. Tym samym PiS pogrzebał szansę na rzetelną debatę, zamykając temat klamrą z napisem ,, promowanie pedofilii” czy ,,atak na normalną rodzinę”. Mimo że badania wykazują, że to właśnie podstawowa wiedza o seksualności, w tym sposoby na reagowanie na niewłaściwy dotyk, a nie zaostrzanie kar dla sprawców bardziej chroni dzieci przed wykorzystaniem. Tym bardziej, że to nie surowość kary, ale jej nieuchronność jest skuteczniejszą metodą zapobiegania przestępstwom. Tak więc problemem nie jest niska kara, ale jej brak. Natomiast zmiany jakie zostały zaproponowane w kodeksie karnym nie dotyczą zachowań przedstawionych w filmie braci Sekielskich, ponieważ te zaliczane są do innych czynności seksualnych, nie zaś gwałtu – jak to zostało ujęte w kk. Poza tym nowy przepis nie dotyczy czynów popełnionych przed jego wejściem w życie, zgodnie z zasadą lex retro non agit. Zaś obowiązek zawiadamiania organów ścigania o popełnionym przestępstwie istnieje od 2017 roku, wcześniej nie było to nakazem. Tym samym Minister Sprawiedliwości przysłużył się oprawcom, nie ofiarom.
Ofiarami księży pedofilii są najczęściej dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, którym łatwiej jest zaimponować atencją czy bogato urządzoną plebanią. Księża stają się wtedy dla nich kimś w rodzaju autorytetu. Czynnikiem dodatkowym ułatwiającym księżom dostęp do dziecka są informacje, które otrzymują od niego podczas spowiedzi, lekcji religii czy podczas kontaktów w grupie ministrantów. Z tym, że księża, którzy dopuszczają się takich czynów, często sami są ofiarami własnej seksualności. Część kontaktów jaka miała miejsce to tzw. zastępcze czyny seksualne. Czyny pedofilskie nie są popełniane przez pedofilów, ale przez osoby, które mają problem ze znalezieniem partnera seksualnego. Jednak teorie o tym, że wstrzemięźliwość seksualna może wiązać się z narastaniem pożądania, które często jest przenoszone na osoby najmłodsze lub wstępowanie do stanu duchownego aby mieć lepszy dostęp do dzieci, nie znajdują poparcia w badaniach empirycznych. To samo tyczy się homoseksualizmu. Dlatego tak ważna jest prewencja, nie dulszczyzna. Odpowiednia pomoc psychologiczna dla ludzi bez względu jaką pełnią funkcję w społeczeństwie, nawet jeżeli dotyczy to księży, jest niezbędna do rozwiązania wielu problemów.Inną sprawą jest wywieranie presji na ofiary, aby zmusić je do milczenia, przeszkadzanie w śledztwach poprzez ostrzeganie oskarżonych przed organami ścigania, niszczenie dowodów czy wreszcie przenoszenie oskarżonych duchownych do innej parafii. Dokumentem jakim posługiwali się księża od 1922 roku, była instrukcja Crimen sollicitations, która określała całkowitą poufność postępowania kanonicznego w przypadku podejrzenia o nadużycia seksualne wśród księży. To budzi największą odrazę i wstręt, tym bardziej że obowiązywała aż do 2001 roku. Okazuje się, że najbardziej solidarnym związkiem zawodowym są biskupi. Prawdą jest, że po ukończeniu seminarium duchownego nie otrzymuje się automatycznie certyfikatu nieskazitelności. Jednak wypadałoby nauki, które się głosi z ambony, przenieść do życia realnego. Argument za tym, że jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy może i jest słuszny, jednak nikt nie potępia księdza za drobne ludzkie słabości, ale za czyn, który jest społecznie nieakceptowany.
Wiele głosów oburzenia dotarło z wielkomiejskiej, liberalnej strony, która to zagrzewała do gremialnego odcięcia się od Kościoła. Tak jakby film miał zmienić całą rzeczywistość ludzi wierzących. Wina indywidualnego człowieka, bez znaczenia czy księdza czy kucharza, pozostaje tylko i wyłącznie jego winą, a nie całej instytucji, z usług której w imię moralności powinniśmy przestać korzystać. Kościół w życiu wielu ludzi, to pewna stała, coś co jest bezpieczne i łączy się z tradycją. Chcą czuć się częścią wspólnoty, do której od zawsze należą. Dla ,,prawdziwego katolika” nie ma wiary bez Kościoła. Kiedy zniknie ta instytucja, zostanie pustka, dlatego tak wielu jest w stanie zaakceptować pewne dewiacje w jej strukturach, takich jak kochanka na plebani w postaci gosposi czy dziecko wbrew celibatowi, alkoholizm, a nawet pedofilię. Poza tym, w przekonaniu ludzi , to że ksiądz na drugim krańcu świata albo nawet Polski dopuścił się haniebnych czynów, nie znaczy że powinniśmy obwiniać za to całą społeczność. Sprawcy, nie niewinni ludzie, powinni zostać ukarani wraz z tymi, którzy te zbrodnie tuszowali. Kościół powinien się samo oczyścić. Pozbyć się niezdrowych tkanek, które mogą doprowadzić do rozpadu całego organizmu. Jednak nawoływanie do opuszczenia Kościoła zakrawa o kuriozum na miarę niekorzystania z usług piekarza lub krawca, ponieważ któryś z nich dopuścił się pedofilii. Mylnym jest również przekonanie o tym, że nieoświecony motłoch nic nie wiedział do czasu pojawienia się filmu dokumentalnego. Otóż wiedza jest w mniejszych strukturach społecznych raczej powszechna, z tym że pozostawia się margines na ludzkie ułomności, ponieważ Kościół rzymskokatolicki to nie tylko personalia. Ludzie są oburzeni tego typu patologicznymi sytuacjami, ale nie jest on wyznacznikiem ich wiary w Boga.
Kościół to autorytet oraz wpływy polityczne, dlatego boi się nie tylko odpowiedzialności finansowej i karnej, ale przede wszystkim utraty autorytetu z nadania jaki posiadał. Politycy będący zakładnikami Kościoła, z przypisanym sobie konformizmem, nie potrafią jednoznacznie potępić i ukarać tych zbrodni. Zamiast tego mamy szopkę w postaci zaostrzania przepisów kodeksu karnego.Cała ta afera powinna potrząsnąć Kościołem od posad, tak by zachwiać jej nadbudową, ale nie nadwyrężyć bazy. Bo to nie religia jest winna niecnych czynów, ale decyzje i poczynania ludzi. Wnioski jakie możemy wyciągnąć z tego filmu to, to że należy wsłuchać się w głos dzieci, zaufać im, zwrócić uwagę na ich problemy i ich nie lekceważyć. Newralgiczne jest też wyjaśnienie problemu pedofilii oraz procedur ją tuszujących, nie zaś likwidacji instytucji, której głównym założeniem jest wiara w dogmaty.