
Trzecia Droga, która jeszcze niedawno balansowała na granicy progu wyborczego, stała się w nowym rozdaniu parlamentarnym tym, czym miała być Konfederacja, czyli języczkiem u wagi. Co prawda, gdyby nie szurostwo Konfederacji i strach niektórych wyborców przed trzecią kadencją PiS-u, Trzecia Droga zapewne nie uzyskałaby tak dobrego wyniku, co nie zmienia faktu, że bez tych dwóch partii (PSL i Polski 2050) ani Tusk, ani Kaczyński nie jest w stanie obecnie utworzyć rządu. Różnica polega na tym, że o ile Konfa nie chciała sojuszy z żadną stroną, o tyle Trzecia Droga jest zdecydowana na taki z Koalicją Obywatelską, w ramach szerokiej demokratycznej współpracy oczywiście. Stąd też ich antysystemowość jest pozorna i biorąc pod uwagę fakt, że tworzy ją najdłużej występująca na scenie politycznej partia, paradoksalna.
I choć w bipolarnym podziale polskiej polityki na drużynę pisowską i antypisowską, PSL i Polska 2050 od początku, czyli od 2015r. stawiali się po tej drugiej stronie, nie przekonuje to dziennikarzy na tyle, by nie odpytywać polityków, zwłaszcza PSL-u, z ewentualnej koalicji z Prawem i Sprawiedliwością. Łatka ,,obrotowej partii” zapewne nie pomaga. Poza tym większa niepewność do ugrupowania Kosiniaka-Kamysza spowodowana jest tym, że pisowski boa kusiciel ma im więcej do zaoferowania, jak na przykład stanowisko premiera, którym nie jest już zainteresowany Szymon Hołownia, licząc w niedalekiej przyszłości na fotel prezydenta. Nie bez znaczenia jest też pewna konserwatywna bliskość światopoglądowa.
I może byłoby to w jakiś sposób racjonalne, gdyby nie fakt, że przez ostatnie osiem lat zmieniła się znacząco polska scena polityczna. Dzisiaj jakakolwiek deklaracja o współpracy z PiS-em przysporzyłaby Trzeciej Drodze nie tylko medialnych wrogów, w postaci TVN i Gazety Wyborczej (choć to skądinąd już znają), ale co bardziej istotne kosztowałaby utratę elektoratu, który bardziej od powrotu Donalda Tuska, nie chce trzeciej kadencji PiS-u. W kategoriach intratnych korzyści, jakimi ma ponoć kierować się PSL, nie jest to zdecydowanie w ich interesie.
To oczywiście złe wiadomości dla Prawa i Sprawiedliwości, ale chyba co bardziej pragmatyczni politycy Zjednoczonej Prawicy nie mają koalicyjnych złudzeń. Jakiekolwiek wizje przez nich kreślone służą raczej dezintegracji przyszłego rządu niżeli wiary, że tak właśnie się stanie. I na tym właśnie polega zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej nad Prawem i Sprawiedliwością, że ta ostatnia nie ma zdolności koalicyjnych. Gdyby PiS prowadził inną politykę wcześniej dzisiaj pewność wygranej po stronie Platformy nie byłaby tak silna.
Trzecia Droga jako projekt może być siłą tych partii na przyszłość. Obie partie są na pozycji umiarkowanie konserwatywnej, nastawione na zdobycie centrowego elektoratu, radykalnie nieradykalne. Poza tym przez swoje egzotyczne małżeństwo mogą przypodobać się zarówno wiejskiemu jak i miejskiemu wyborcy. Najlepiej takiemu średnio zainteresowanego polityką, albo nie mającego wyrazistych poglądów. Biorąc pod uwagę fakt, że to opis większości społeczeństwa, może być to przepis na sukces.
Wszystko będzie zależało od strategii jaką obierze TD. Czy da się podporządkować Tuskowi? Czy postanowi grać podmiotowo, co być może zaprocentuje przy kolejnych wyborach? A te już niebawem. Przed nami trójbój wyborczy, czyli wybory samorządowe, europejskie i finalnie prezydenckie. Jeżeli Trzecia Droga nie spocznie na laurach i wykorzysta swoją względną świeżość, pozytywny przekaz i będzie się w stanie wyróżnić na tle walczących odwiecznie buldogów, ma szansę na coś więcej niż tylko podporządkowanie się którejś z większych partii. Oczywiście to wybicie się na niepodległość nie będzie łatwe, zwłaszcza bez przychylnych sobie mediów, ale nie niemożliwe, co pokazały wybory parlamentarne.