Data napisania:20.04.2021

Po ostatnich perypetiach we własnej partii, Jarosław Gowin postanowił odnowić wizerunek tejże poprzez przypomnienie o jej/swoich pryncypiach, fundamentach na jakich się opiera. Liberalny konserwatyzm, według zapowiedzi, ma wrócić do łask za sprawą Porozumienia. Czyli państwo odpowiedzialne, ale nie omnipotentne. Zapewniające bezpieczeństwo, ale nie kosztem interwencjonizmu. Stąd zapowiedź decentralizacji opieki medycznej czy większej niezależności samorządów. Jest to o tyle ciekawe, że jest pod prąd tego, co głosi i wdraża PiS czy Solidarna Polska, a taką retoryką mógłby spokojnie posługiwać się Budka, Trzaskowski, a nawet w jakimś stopniu Hołownia. Życzliwy rozdział Kościoła od państwa, eliminacja kotłów węglowych, zaprzestanie wycinki drzew czy sprzeciw wobec zabetonowaniu miast, a nawet deklaracja otwartości na europejskość, ale z zaznaczeniem silnej podmiotowości Polski w ramach wspólnoty UE, jest stylistyką bliższą opozycji niż obozowi władzy. Czy to jest uśmiech w stronę dawnych kolegów, dzisiaj będących do niego w opozycji? Czy może Jarosław Gowin dość ma już użerania się z politykami Zjednoczonej Prawicy, w której nie okazuje się im, jako mniejszemu koalicjantowi, szacunku?

Co prawda, poglądy Jarosława Gowina nie zmieniają się na przestrzeni lat. Jedyne co ulega zmianie to przynależność partyjna wiceministra i sojusze, które zawiera by realizować swoją wizję. Często idzie w nich na kompromisy, co nie zawsze mu służy. Zmuszony jest głosować, ale bez entuzjazmu. ,,Polski Reagan” konsekwentnie chce realizować wizję liberalno – konserwatywną w racjonalnych proporcjach. Czyli głosi poszanowanie dla tradycji i rodziny, ale uważa że państwo nie powinno narzucać jednostkom sposobu życia. Wolny rynek jak najbardziej, ale nie kosztem likwidacji państwa. Jego elektorat to głównie przedsiębiorcy i dobrze zarabiająca klasa średnia, stąd częstym postulatem, tak jak i w przypadku ostatniej konwencji, jest obniżka podatków, które te dwie grupy zazwyczaj najbardziej obciążają. Nowością w tej konwencyjnej ,,wolnorynkowej rocie” jest pojawienie się przymiotnika ,,zielony”, za którym kryją się rozwiązania ekologiczne odpowiadające na wyzwania kryzysu klimatycznego.

Po co ta konwencja? A to pewnie dlatego, że Jarosław Gowin pragnął o sobie przypomnieć, bo przez ostatni czas kojarzony jest jedynie z puczem Bielana, który imitował niestety nie śmieszną komedię, w której to chłopcy w czasie pandemii zamiast rozwiązywać prawdziwe problemy, bawią się w to, kto przejmie symboliczną ,,konchę”. Oczywiście Bielan raczej nie przewodził temu rokoszowi, a jedynie był jego twarzą, co może tym bardziej irytować lidera Porozumienia. Próba rozbicia jego partii przez głównego koalicjanta nie zapowiada dobrej, dalszej współpracy. Na braku lojalności nic się nie zbuduje. Poza tym, retoryka ,,ziobrystów” dociskania do prawej strony była traktowana z przymrużeniem oka przez ,,gowinowców”. Trochę taka uwierająca tolerancja, którą trzeba było praktykować przez wzgląd na trwałość koalicji i nie podsycanie kolejnych konfliktów. A więc, nie ma zaufania, prawdopodobnie panowie, w wyniku poróżnień, nie będą tworzyć wspólnych list na kolejne wybory, więc trzeba odświeżyć wizerunek, lekko zakurzonej partii. Nie tylko dla wyborców, ale też dla ewentualnych przyszłych sojuszników. Jarosław Gowin za długo jest w polityce, by twierdzić naiwnie, że zdoła przekroczyć próg wyborczy, dlatego też kluczowe jest stworzenie fundamentu na pozyskanie ,,przyjaciół” i prawdopodobnie też po to ta cała konwencja. Potencjał jest, o czym świadczyć mogą jeszcze niedawne wypowiedzi polityków Koalicji Obywatelskiej o ewentualnym sojuszu, w ramach kuszenia pojawiła się z ich strony nawet propozycja objęcia fotela marszałka Sejmu przez Gowina. Na ile na poważnie, a na ile była to wyrachowana gra na rozbicie ZP, ciężko stwierdzić, ale niewinny flirt wisi od tamtego czasu w powietrzu. A lider Porozumienia nie odpiera zalotów, wręcz przeciwnie, właśnie tą konwencją zalotnie zatrzepotał rzęsami w ich kierunku.