
Data napisania:28.06.2021
Wszystko, co się obecnie dzieje na polskiej, prawej stronie podwórka, wygląda jak dobrze zaplanowany spektakl, za którego reżyserię i scenariusz odpowiada Jarosław Kaczyński. W wyniku coraz większych różnic zdań postanowił trochę je przeorganizować i odświeżyć. Jarosław Kaczyński wyszedł z założenia, że cóż mu po większości, skoro i tak niemal każdą poważniejszą ustawę trzeba zaciekle negocjować, bądź szukać szabel poza Zjednoczoną Prawicą. Bezawaryjna maszyna legislacyjna zacięła się i by móc znów sprawnie rządzić, trzeba wymienić jej części składowe. Z tego względu, że Solidarna Polska jest trudniejsza do rozbicia (poza tym flirtuje z Konfederacją – innym potencjalnym konkurentem), padło na Porozumienie. Od zablokowania wyborów kopertowych przez Gowina (które były punktem zwrotnym całej tej imprezy), przez Fundusz Odbudowy, ,,piątkę dla zwierząt”, po wybór RPO, Prezes miał czas by to wszystko przemyśleć i nakreślić plan na dalszy los Zjednoczonej Prawicy.
I tak, niby przypadkiem, w podobnym czasie zostaje ogłoszony Polski Nowy Ład (czyli nic innego jak plan obietnic wyborczych) i ma miejsce konflikt w Porozumieniu. Najpierw poprzez zakwestionowanie przez Bielana władzy Gowina, a później, w konsekwencji, separacja i utworzenie nowej partii, która, o dziwo, została ogłoszona na konferencji założycielskiej w obecności Jarosława Kaczyńskiego. Innymi słowy, została przez niego namaszczona na przyszłego koalicjanta. Premier Morawiecki rusza w Polskę z Nowym Ładem, a wewnątrz obozu władzy dochodzi do serii przekształceń. PiS podpisuje porozumienie z Kukizem. Bielan i pięcioro innych posłów tworzy Partię Republikańską, która w założeniu ma dołączyć do koalicji rządzącej. Trzech posłów opuszcza Prawo i Sprawiedliwość i tworzy koło poselskie o nazwie ,,Wybór Polska”, a jeden z nich, czyli Zbigniew Girzyński pojawia się na kongresie wyborczym Porozumienia. Z kolei Jarosław Gowin, wybrany bez zaskoczenia na prezesa partii na kolejną kadencję, niby jest za tym by ZP trwała w niezmienionym składzie, bo jest najlepszą z możliwych dzisiaj koalicji, a z drugiej strony uśmiecha się i puszcza oko do opozycji (tej o profilu centroprawicowym), mówiąc o samorządach, czy nie podnoszeniu podatków dla przedsiębiorców. Innymi słowy, choć niechętnie, to powoli przekracza granicę, za którą jest już na marginesie koalicji rządzącej. Z tego powodu szuka możliwości, by stworzyć bezpieczną szalupę, chroniącą przed utonięciem.
Dlatego Gowin stara się być, na ile jest to możliwe, dyplomatyczny. Przewiduje trwanie Zjednoczonej Prawicy w niezmienionym składzie, zarówno teraz jak i na kolejne kadencje, ale jednocześnie większość przemówienia podczas kongresu wyborczego temu przeczy, jest pełne goryczy i poświęcone w dużej mierze różnicom w ramach obozu. Zarzuca zdradę i nielojalność, wypychanie Porozumienia z ZP, destabilizowanie państwa w imię partykularnych interesów (jak jedynka do Parlamentu Europejskiego), czy przepuszcza atak na telewizję publiczną, która jest stronnicza i nie zaprasza do studia posłów jego ugrupowania. Tak jakby chciał, by Porozumienie w dalszym ciągu było częścią Zjednoczonej Prawicy, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że nie jest to już możliwe. Za wiele padło nieprzyjemnych słów, zdrad i nie wierności, a rozwód jest tylko kwestią czasu. Stąd jeszcze raz nakreślenie, w dużym skrócie, programu Porozumienia i tych spraw, które udało się im przeprowadzić w ramach współrządzenia. A jest to, jak twierdzi, zablokowanie wyborów kopertowych, które ,,uratowało autorytet państwa przed kryzysem”. Podobnie, przyjęcie budżetu unijnego czy sprzeciw wobec tzw. podatku medialnego, które było ich zasługą. To jedno. Padają też obietnice i zapewnienia co do, np. braku zgody na podwyżkę podatków dla przedsiębiorców, czyli notabene to, co jest częścią Nowego Ładu, który Porozumienie podpisało. Wzmocnienie samorządów, zabieganie o niskie podatki, prorynkowe rozwiązania i proste prawo. Silne państwo, odwołujące się do tradycji chrześcijańskiej, ale też takie, które nie ogranicza wolności jednostki, rodzin, stowarzyszeń czy samorządów. W skrócie takie credo dla centroprawicowej klasy średniej, choć wspominając o tolerancji, pluralizmie i braku zgody dla języka pogardy i wykluczenia, nie pomija też tych jej członków o bardziej progresywnym profilu. Bo w Polsce Gowina, nie kwestie światopoglądowe mają dzielić, ale gospodarcze łączyć.

Wszystko wskazuje na to, że Zjednoczona Prawica w obecnym kształcie nie przetrwa, i jest to, ku niezadowoleniu Gowina, świadomy zabieg Kaczyńskiego, obliczony na przyspieszone wybory. Stąd ten pierwszy próbuje ustawić się na przyszłej scenie politycznej, a kongres wyborczy był doskonałą okazją, by jeszcze raz zaznaczyć swoją odrębność i zrzucić winę na tych, którzy z premedytacją rozbijają koalicję. A kto to jest, nie trudno się domyślić. Zjednoczona Prawica to już nie jest kilka rys na szkle, tylko powoli rozbita szyba.