Data napisaia:18.05.2021
Z billboardowych ulic spoglądają na nas plakaty promujące serial Sexify, zachęcając ochoczo do grzechu konsumpcji, czyli oglądania nowego serialu na platformie Netflix. I w zasadzie, opłaca się ten grzech popełnić.
Serial, stworzony przez Pawła Domalewskiego i Klaudię Alabrudzińską składa się z siedmiu odcinków, poprzedzonych świetną czołówką (swoją drogą estetyką trochę przypominającą tę z Girlsów). Tytuł brzmi świeżo, współcześnie, bo: aplikacja, temat seksu (nie traci na aktualności, co też wybrzmiewa w serialu za sprawą często powtarzanej frazy ,,seks interesuje wszystkich”, no może z wyjątkiem głównej bohaterki, ale o tym później), no i kobiecy, nie męski, orgazm w dobie przetaczającej się IV fali feminizmu.
Sexify jest przede wszystkim świetnie zrealizowany, z błyskotliwymi dialogami i ciekawie zarysowanymi postaciami, nawet jeżeli na początku mogą nie sprawiać takiego wrażenia. Opowiada o trzech studentkach, które postanawiają stworzyć aplikację maksymalizującą kobiecy orgazm. Główną motywacją nie jest, jak można by było przypuszczać pożądanie i hedonistyczne dążenie do rozkoszy, choć to też, ale ambicje głównej bohaterki – inżyniera, informatyka, programowanie i sukces, który chce odnieść, by móc nigdy już nie wracać do rodzinnej Łomży.
Natalia(Aleksandra Skraba), bo to o niej mowa, jest skoncentrowana na celu, czyli w skrócie, nie powielaniu błędów matki i przyszłej karierze. To w zasadzie jedyne i największe pragnienie jakie posiada. Pragmatyczne podejście do życia, dosunięte do granic możliwości, czasami może zastanawiać, czy Natalia nie jest przypadkiem nerdo- robotem, żeńskim odpowiednikiem Spocka? Chociaż pod koniec serialu powściągliwość Natalii zostanie w jakiś sposób wyjaśniona. Kiedy pojawia się szansa na sukces, w postaci ministerialnego grantu na najlepszą aplikację, nie chce jej zaprzepaścić, wierząc, że już może druga się taka nie przytrafić. W trakcie swoich intensywnych studiów pracuje nad aplikacją optymalizującą sen. W międzyczasie okazuje się, że temat jest średnio ciekawy, bardziej z kategorii tych nudnych, i raczej nie zostanie nominowana do konkursu ministerialnego. Zdeterminowana zaczyna szukać innego, bardziej efektownego tematu. I takim sposobem, po wnikliwych obserwacjach rówieśników, zauważa, że nie sen, ale seks jest tym, co interesuje wszystkich. Co prawda nie ją( Tematy damsko – męskie są dla niej obce, ale dziewictwo jej nie onieśmiela. To jest fakt, ale nie zawstydzający. Natalia nie czuje się z tego powodu gorsza od rówieśników, którymi targają niemal zwierzęce rządze, a może nawet lepsza.), bo całe życie poświęciła nauce, omijając wszelkiego rodzaju imprezy i spotkania towarzyskie, ale jej kolegów z akademika jak najbardziej. Innymi słowy, ma narzędzia, nie ma doświadczenia, ale w tym mają jej pomóc koleżanki. I tak, w między czasie pojawi się: kopulatorium, SEXPO, sklep z wibratorami, czy oddychanie waginą, a dziewczyny podczas tworzenia apki wiele się nauczą o seksie, związkach i przede wszystkim sobie.
Paulina(Maria Sobocińska), najbliższa przyjaciółka Natalii, studiuje chemię, ma narzeczonego, z którym łączy ją uczucie, ale nie do końca układa się im w sprawach łóżkowych i w zasadzie przyszłość ma już zaplanowaną. Poza tym jest katoliczką, a moralność chrześcijańska, którą się kieruje często wywołuje w niej poczucie winy. Jej wątek w dużej mierze poświęcony jest dążeniu do asertywności, poszukiwania siebie, bo jak mówi, w pewnym momencie przejęła jakiś dziwny wzorzec swojej matki rodem z reklamy margaryny. Dusi się w tej etykietce, która do niej przylgnęła, a mianowicie przykładnej katolickiej narzeczonej, której jedynym celem jest w przyszłości prowadzić dom i rodzić dzieci. Na początku serialu wydaje się nijaka, poukładana i posłuszna, zawsze ustępująca, czy to swojej przyjaciółce, czy chłopakowi (skądinąd Mariusz jest dobry, wyrozumiały i troskliwy) czy rodzinie. Z czasem, współpracując przy apce, poznaje różne środowiska, otwiera na nowości, nie bez poczucia winy oczywiście, ale i to z czasem się w niej przełamuje. Na początku częste wizyty w Kościele mają jej pomóc się z tym uporać, ale kiedy nie zdają egzaminu, postanawia sięgnąć po inne środki.
I ostatnia, nie mniej ciekawa, Monika(Sandra Drzymalska), której ścieżkę kariery nakreślił troszczący się, ale jednak lubiący kontrolę, ojciec. Monika się przeciw temu buntuje. Olewa studia, imprezuje, uprawia przypadkowy seks. Z matką, notabene, też nie ma dobrych relacji, głównie dlatego, że w przepływie bogactwa i prosperity nikt jej nie zauważa, a przynajmniej nie taką jaka jest naprawdę. Stad przebojowość to tylko przykrywka tego, jak bardzo w gruncie rzeczy jest nieszczęśliwa. W wyniku niesubordynacji, z mieszkania za 3,5 miliona musi przeprowadzić się do akademika, który załatwia jej surowy rodzic. Na początku nie jest łatwo, ale z początku ta terapia szokowa w końcu odnosi sukces, bo właśnie tam poznaje pozostałe dwie dziewczyny. Wspólny projekt zbliża i z czasem przeradza się w przyjaźń, a Monika ma szansę się wyemancypować z portretu nakreślonego przez rodziców.
Mamy XXI wiek, a w zasadzie początek trzeciej dekady, a za sobą takie seriale jak Sex Education, Euforia czy Normal People, stąd, na ich tle polski Sexify wypada blado pod względem sexuality, co nie zmienia faktu, że jest pewnego rodzaju przełomem na wiślańskim podwórku, a realizacją może spokojnie równać się z zagranicznymi produkcjami.
Serial, pomimo tematu i miejsca streamingowego, powinien być strawny nawet dla co bardziej konserwatywnych odbiorców. Pojawia się tam, co prawda, różnorodność etniczna i rasowa, ale to akurat zaleta, bo przedstawia świat takim jakim jest, a nie takim, jakim chcieliby go widzieć prawicowi apologeci czystości narodowej. Zresztą nie tylko kwestie tożsamości, ale też wnętrza akademika są czymś nowym, w kontrze do często pokazywanych w polskich filmach bogatych apartamentowców i ,,szklanych domów”, z których przecież Warszawa się nie składa. Retro – gierkowskie wystroje nie odbiegają bardzo od rzeczywistości, a pani dozorczyni (w tej roli Ewa Szykulska) spokojnie mogłaby mieć swój pierwowzór w prawdziwym akademiku. Zresztą bohaterowie stanowią najciekawszy trzon serialu, tak jak dialogi, często absurdalne, na granicy krindżu. Niezapomniana scena rozmowy księdza z Pauliną w konfesjonale, albo ta, gdy Mariusz pokazuje swój telefon Natalii, bo jest zaniepokojony tym, co dzieje się z jego dziewczyną, a Natalia bardziej niż zdjęciami Pauli na sexpo, dziwi się ilością selfie chłopaka jej przyjaciółki.
Serial z jednej strony wyróżnia się pewnego rodzaju uniwersalnością, ale są też tam wątki typowo lokalne, polskie, z muzyką i kultowym filmem. Odcinek wielkanocny z przeplatającymi się scenami z ,,Potopu” Jerzego Hoffmana, stanowiącymi jednocześnie tło i komentarz do życia bohaterek to tylko kawałek z tortu ciekawych perypetii. Świetny zabieg, tym bardziej, że Sienkiewicz w telewizji na święta w Polsce to niemal norma, tak jak przestarzały, ale wciąż pobrzmiewający w polskich duszach etos ,,ku pokrzepieniu serc”. Sexify w pewnych momentach ma coś z kampu( dobrze to widać w kreacjach starszych bohaterów, zamierzenie karykaturalnych), ale przerysowanie bardziej służy niż irytuje. Konwencja przyciąga swoją oryginalnością tak, że widz ma wrażenie obcowania z czymś ciekawym, nie powielającym schematów innych produkcji, czy to krajowych, czy zagranicznych. I w tym jego siła.