Głosowanie w sprawie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji przypominało tragikomedie, z tym że napisaną przez życie, w tym przypadku życie parlamentarne. Stąd pewnie bliżej mu do tragedii niż komedii.

Bardziej niż sama ustawa, kontrowersyjne było preludium do jej uchwalenia. Głosowanie w sprawie odroczenia procedowania ustawy, o które wnioskował lider PSL Władysław Kosiniak – Kamysz, zostało, nie bez zdziwienia opozycji, przegłosowane. Radość nie trwała jednak długo. Zarządzono przerwę, a następnie marszałek Witek podjęła osobliwą, naruszającą dobre obyczaje, decyzje o reasumpcji, argumentując ją tym, że podczas poprzedniego doszło do pomyłki posłów Kukiz’15 podczas głosowania. Co się wydarzyło podczas przerwy? Tego nie wiemy. Wiemy jedynie, że Paweł Kukiz po kilku kwadransach zakulisowych negocjacji zmienił zdanie i głosował wspólnie z Prawem i Sprawiedliwością.

Oprócz tego, że nie jest jasna błyskawiczna zmiana zdania kukizowców, to niepokojąca jest jeszcze jedna rzecz. Reasumpcja, według regulaminu Sejmu, jest możliwa, gdy wynik budzi uzasadnione wątpliwości. Nie jest to jasny przepis, bo czym są owe ,,uzasadnione wątpliwości” nie do końca wiadomo, zostawiając furtkę otwartej interpretacji. Z tym, że jeżeli za takowe uznaje się pomyłkę w trakcie głosowania, to teoretycznie głosowanie można powtarzać za każdym razem, kiedy wynik jest niezgodny z oczekiwaniami. 

Kolejne głosowanie, tym razem za samą nowelizacją, było już formalnością. W atmosferze napiętej, sprzedajnej, pozbawiającej kręgosłupów, PiS zbieraniną głosów przepchnął lex anty – TVN. Udało się to właśnie dzięki głosom kukizowców (Jarosław Sachajko, Krzysztof Żuk i wspomniany Paweł Kukiz), pięciu, mniej lojalnych wobec lidera, posłów Porozumienia i dwóch niezrzeszonych – Zbigniewa Ajchlera i Łukasza Mejzy. A także, co warto podkreślić, bo bez tego ustawa by nie przeszła, wstrzymaniu się od głosu posłów Konfederacji.

Tym razem udało się, z tym, że niestabilna większość może nie wystarczyć, by przepchnąć tę nowelizację dalej. Po odrzuceniu przez Senat, PiS będzie potrzebował bezwzględnej większości, by ustawa przeszła. Wystarczy, że wyłamie się chociaż jedna osoba z zebranego planktonu szabel. Posłowie Konfederacji już zapowiedzieli, że nie odrzucą ewentualnego weta Senatu.

Nowelizację obóz władzy argumentował w przeróżny sposób, od ochrony rynku medialnego przed obcymi wpływami takich państw jak Arabia Saudyjska czy Rosja, mafiami z Kolumbii i Meksyku, poprzez powoływanie się na prawa rynku medialnego innych państw, ochrony polskich interesów, aż po ,,jakiś tam wpływ” na telewizję TVN. Pożar jaki powstał wokół ustawy i wolności mediów w szczególności, ma być teraz gaszony za pomocą poprawki. Przynajmniej tę zapowiedział przedstawiciel wnioskodawców, czyli poseł Marek Suski. Ma zostać ona przedstawiona w Senacie przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, a polegać na tym, że nowelizacja wykluczałaby nadawców satelitarnych i jednocześnie nie naruszała interesów amerykańskiej spółki. Nie wykluczone, że decyzja o wycofaniu się z uderzenia w TVN, była podyktowana wizją niebotycznego odszkodowania, które państwo polskie musiałoby wypłacić amerykańskiej firmie Discovery za niedotrzymanie umowy handlowej. Nawet jeżeli taką poprawkę zgłosiliby senatorowie PiS, to choć Discovery nie będzie zmuszone do sprzedaży udziałów, bądź wycofania się z polskiego rynku, to jako nadawca satelitarny, nie może liczyć na taki zasięg i reklamy jak nadawca naziemny, którym teraz jest. No ale, nie będzie można posądzić rządu o to, że chce wyrugować oponenta, ogranicza wolność słowa i nie dotrzymuje umów międzynarodowych.

Co zapamiętamy z samego głosowania?

Na pewno to, że obecna władza po raz kolejny nie liczy się z procedurami, a jeżeli chce przegłosować daną ustawę to zrobi to, choćby walcem, co elegancko w tym przypadku nazywa się reasumpcją.

Poza tym, definitywny koniec Kukiza jako orędownika walki z partiokracją i systemem. Mnogość memów z szmatą w roli głównej, może zbyt dosłowne i okrutne, ale obrazuje odbiór tego polityka nie tylko przez kolegów – celebrytów, ale też przez dotychczasowy, choć rachityczny elektorat. Złudzenia co do jego antysystemowości, które może jeszcze były, kiedy łączył się z PSL-em, choć trudno znaleźć w polskiej polityce partię bardziej systemową, rozwiały się po tym jak najpierw głosował za odroczeniem głosowania, a po przerwie i naradach z politykami PiS, już za. Podobno nikt nie był w stanie go kupić, no cóż, jak mawiał Lord Acton, każda władza korumpuje.

I kolejne, po rokoszu bielanowców, rozbicie Porozumienia, tym razem kurczące partię Gowina do kilku ostatnich wiernych. Lider trzeciej siły koalicyjnej, po tym jak został zdymisjonowany, a w konsekwencji podjął decyzję o wyjściu Porozumienia z ZP, miał przyjemność zweryfikować postawy i tym samym pozbawić się złudzeń co do niektórych swoich posłów, którzy nie tylko poparli lex TVN, ale też coraz śmielej deklarują przyłączenie się do Prawa i Sprawiedliwości. Dostęp do władzy, ministerialnych stanowisk i synekur okazał się bardziej kuszący niż polityczny out. A lojalność jest ok., ale tylko wtedy gdy przynosi korzyści.

Dawniej w Polsce, kiedy król chciał pozyskać szlachtę na wojnę, przyznawał im różnego rodzaju przywileje. Odbywało się to kosztem chłopów, których prawa proporcjonalnie były ograniczane na rzecz tych pierwszych. Innymi słowy, korupcja polityczna odbywała się kosztem chłopów. Po ostatnim głosowaniu w sprawie lex TVN można odnieść wrażenie, że ,,królewski model rządzenia” przejmuje Prawo i Sprawiedliwość. W wyniku braku formalnej większości po wyjściu Porozumienia z koalicji rządzącej, żeby przegłosować daną ustawę, za każdym razem będzie musiał uzbierać wymaganą większość. A żeby to osiągnąć, prowadzić negocjacje, kupczyć posadami i synekurami.

Z tym, że PiS nie jest w stanie negocjować poparcia każdej kolejnej ustawy i szukać dla niej szabel w zamian za frukty. Oznaczałoby to polityczne samobójstwo, tym bardziej, że partia przeżarta nepotyzmem, z tym nepotyzmem miała walczyć, co zapowiadał sam prezes Kaczyński podczas kongresu wyborczego swojej partii. Poza tym, nawet jeżeli, to sytuacja może być trudniejsza niż się wydaje. Po odejściu Gowina, siłę negocjacyjną zyskuje Ziobro, który na pewno z tego skorzysta. Posłom Solidarnej Polski zdarza się zgłaszać wotum separatum, zwłaszcza kiedy kłóci się to z ich interesem, głównie związanym z reformami sądownictwa. Stąd nie wystarczy dobrać kilku posłów i jakoś to będzie. W którymś momencie może to nie zadziałać. Posłowie Kukiza i Partii Republikańskiej Bielana nie wystarczą, by w miarę stabilnie rządzić, stąd po raz kolejny pojawiają się spekulacje o przyspieszonych wyborach. Te, może jeszcze nie jesienią, ale wiosną jak najbardziej są możliwe. Trzeba w końcu wdrożyć Polski Ład w życie, by Polacy ,,żyli dostatniej” i dali temu wyraz przy urnie wyborczej.

I mimo, że nieuniknione, to jednak problemy przyszłości. Na razie tę ułomność, w postaci braku większości, rekompensuje marszałek Sejmu.