
Prezydent Andrzej Duda postanowił zawetować nowelizacje ustawy medialnej, zwanej kolokwialnie (bo tylko tego podmiotu dotyczy) lex TVN.
Do odrzucenia weta potrzebna jest większość kwalifikowana 3/5 głosów, a jak wiemy Zjednoczona Prawica jest krucha, ledwie ma zwykłą większość. Stąd pewność, że weto jest ostateczne i nie ma szans na przepchniecie tej nowelizacji.
Z tym, że gdyby nawet ta ustawa została podpisana przez prezydenta, to nie rugowałaby TVN z polskiej przestrzeni medialnej, tylko pozbawiała nadawania naziemnego. Innymi słowy, odbiór byłby utrudniony (tylko dla tych, którzy posiadają kablówkę), co w konsekwencji oznaczałoby mniejszy zasięg i mniej wpływów z reklam. Gdyby natomiast chciał nadawać tak jak dotychczas, musiałby sprzedać część swoich udziałów. Według ustawy podmioty z poza Europejskiego Obszaru Gospodarczego mogą mieć nie więcej niż 49% udziałów. Obecnie Discovery, czyli właściciel TVN ma ich więcej.
Warto też zaznaczyć, że sama nowelizacja jest niekonstytucyjna, co przyzna każdy porównując te dwa akty prawne, a co wg prawa może stwierdzić oficjalnie jedynie Trybunał Konstytucyjny. Jest on co prawda pod skrzydłami pani Przyłębskiej, czyli odkrycia towarzyskiego Jarosława Kaczyńskiego, ale wątpliwe, że ten co prawda istotny dla funkcjonowania państwa PiS fakt miałby wpływ akurat na tę kwestię. W najlepszym dla rządu razie nowelizacja zostałaby zamrożona na wieczne nie rozstrzygniecie. A jest mianowicie niekonstytucyjna dlatego, że nowelizacja przewiduje powoływanie członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przez prezydenta, ale za zgodą Sejmu i Senatu i na wniosek Marszałka Sejmu albo grupy 35 posłów. Według polskiej konstytucji wyboru dokonują Sejm i prezydent (po dwóch członków) i Senat – jednego. Ogłoszenie lex TVN jako zgodny z Konstytucją byłby już jawną kpiną z obywateli i państwa prawa. Choć i to w historii się zdarzało, to jednak w tym przypadku byłoby to raczej niemożliwe. Z tego względu, że wykładnia nie daje wiele pola do popisu. Ten szpagat interpretacyjny byłby nie do wykonania, nawet przez obecny Trybunał. Pomijając już fakt, że prezydent podpisując nowelizację pozbawiałby się uprawnień.
Sądząc po poważnych problemach obozu rządzącego był to scenariusz napisany na tę właśnie okazję. Rząd znalazł się w momencie jednym z bardziej krytycznych swojej kadencji i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Bo nie chodzi już o afery mniejsze i większe, jak korupcja czy nepotyzm, co jest oburzające, ale co do zasady nie kłóci się z powszechnym postrzeganiem polityki. Natomiast jeżeli niekompetentne rządy uderzają w portfel obywatela, sprawa wygląda zupełnie inaczej. A inflacja dopiero rozpoczyna swoją karierę. Ceny rosną, a pensje stoją w miejscu. I to jest poważny kłopot. Taki, który może wyprowadzić nie tylko elektorat Platformy na ulicę, jak w przypadku lex TVN, ale również tych ludzi, którzy zaufali Prawu i Sprawiedliwości i na nich zagłosowali. Jak mawiał Cyceron ,,kto nie zna historii ten jest zawsze dzieckiem” i popełnia te same błędy. To niewydolność gospodarcza, gigantyczna inflacja i podwyżki cen artykułów rozwścieczyły ludzi żyjących w poprzednim systemie. Wywołały strajki i w dalszej kolejności przyczyniły się do upadku Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. No więc jedno koło ratunkowe w postaci tarczy antyinflacyjnej to za mało dla topiącego się rządu, tym bardziej, że jest dziurawe i nie chroni przed utonięciem. Potrzebny był projekt odwracający uwagę od bieżących problemów.
To stara, wypróbowana praktyka PiS. Zamrażanie kontrowersyjnych projektów, by w odpowiedniej chwili wrzucić je na wokandę. I teraz zamiast wyjaśnienia polskiej Watergate, czyli inwigilacji polityków opozycji za pomocą Pegasusa, mamy z równie dużą intensywnością wałkowany zamach na media i wolność słowa.
I bez względu na to, czy była to ustawka Kaczyńskiego z Dudą, których stosunki są średnio letnie, czy nie, to bez wątpienia przysłużyła się prezydentowi. W szczególności, że nowelizacja, gdyby weszła w życie uderzałaby w interesy Stanów Zjednoczonych, a na dobrych relacjach z prezydentem USA zależy naszej głowie państwa. Tym bardziej, że już wcześniej deklarował odrzucenie tej ustawy jako uderzającej w wolność słowa i traktaty handlowe z naszym amerykańskim sojusznikiem. Poza tym, to już druga kadencja Dudy w ,,Białym Domu”. Ostatni moment by zatrzeć złe wrażenie polityka, który jest pod butem Kaczyńskiego i podpisze wszystko co ten drugi będzie chciał, żeby podpisał. Tą decyzją Duda mógł zniechęcić do siebie co bardziej radykalny elektorat PiS-u, ale warto wspomnieć, że na obecnego prezydenta nie głosował tylko żelazny elektorat. Tym się różnią wybory parlamentarne, drużynowe od tych personalnych, prezydenckich. Mało tego, po zakończeniu kadencji, Duda wciąż będzie jeszcze młodym politykiem, stąd zależy mu na przygotowaniu sobie gruntu na przyszłość, czyli przesunięciu się bardziej do centrum od PiS i tym samym być może jakąś karierę międzynarodową.
Podsumowując, prezydent miał trzy opcje do wyboru. Podpisanie nowelizacji, skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego, bądź zawetowanie. Wydaje się, że wybrał dla siebie najlepszą z możliwych, bo przywracającą mu podmiotowość.
Tak więc PiS nie dąży do likwidacji TVN, choć zapewne ma takie wygórowane marzenie, ale wie że to niemożliwe, bo oznaczałoby konflikt z naszym ,,największym” koalicjantem, czyli Stanami Zjednoczonymi. Lex TVN od początku miał za zadanie chociaż na chwilę przykryć windującą inflację i inne problemy, jak choćby podsłuchy i śledzenie sztabu wyborczego PO. I choć w interesie Kaczyńskiego nie jest pomoc prezydentowi, to wybrał mniejsze zło, czyli realizując swój plan przy okazji pomógł w reperacji wizerunku tego drugiego.