Nad Prawem i Sprawiedliwością wisi widmo komisji śledczej do sprawy podsłuchów za pomocą Pegasusa. Tego Pegasusa, którego ponoć nie mamy, ale to nic złego jak państwo ma odpowiedni system służący do walki z terrorystami i w ogóle to bardzo dobrze, że je posiada. To samo tyczy się służb, które za jego pomocą nie inwigilowały, ale w sumie to ponad kilkaset osób. I to wszystko miałaby zbadać odpowiednia komisja, ale do jej powołania nie ma chętnych posłów z obozu władzy. Paweł Kukiz, nieformalny sojusznik PiS, zgłosił pomysł powołania takiej komisji, która mogłaby zbadać sprawy podsłuchów nie tylko za pomocą Pegasusa, ale też wszystkich władz od 2005 roku, czyli od pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości przez dwie kadencję Platformy Obywatelskiej do dzisiaj.

Zielone światło do powołania takiej komisji dał nawet Donald Tusk. Prawdopodobnie nie dlatego, że nie ma nic do ukrycia, ale dlatego, że taka komisja najpierw zajęłaby się wyjaśnianiem sprawy obecnej, bo jest najistotniejsza dla funkcjonowania państwa. Później przekaz raczej by się rozmył, zazwyczaj takie komisje są mało widowiskowe i temat po jakimś czasie staje się mało atrakcyjny w ferworze nowych ,,szokujących” wydarzeń. Poza tym, Donald Tusk, w przeciwieństwie do swoich kolegów z partii myśli strategicznie. Nie chodzi mu tylko o wyjaśnienie afery z Pegasusem, ale przede wszystkim o wyciągnięcie Kukiza z trybów Kaczyńskiego. Przeciągnięcie go na stronę opozycji tak, by Prezes musiał zabiegać o każdy głos w Sejmie. To też w jakiś sposób tłumaczy podejście Tuska do Lewicy. Oczernianie jej i zarzucanie niewykluczonej ich koalicji z PiS nie jest zaznaczeniem realnego problemu, a strategicznym zagraniem. Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że Lewica ze swoimi przekonaniami, zwłaszcza w kwestiach obyczajowych, nie byłaby w stanie zawiązać jakiejkolwiek koalicji z obecnie rządzącą partią. Poza tym, gdyby nawet była aż tak oportunistyczna, to liderowi Platformy zależałoby by do tego za wszelką cenę nie dopuścić, tak jak w przypadku Kukiza, którego stara się odciągnąć od PiS. Ale skoro wie, że to niemożliwe, to gra tą kartą, w celu marginalizacji partii Czarzastego. Zresztą Lewica pogrążona wewnętrznymi konfliktami i z małym poparciem to łatwy cel. Poza tym rzeczywiście popierała, zwłaszcza socjalne pomysły PiS. No i głośny Fundusz Odbudowy, za który była ostro krytykowana nie tylko przez PO, ale też media typu TVN. Jak bardzo wiąże się to z hipokryzją wystarczy spojrzeć na sprawozdania głosowań, w których to posłowie Platformy wespół głosowali z politykami PiS. Biorąc pod uwagę ich wspólna proweniencję postsolidarnościową nie powinno to dziwić. No właśnie, bo w polityce nie chodzi o to kto z kim głosował, a może nie tylko o to, ale o wygraną. I tutaj nie bierze się jeńców, a cel uświęca środki. Zresztą Lewica rozumie tą grę i nie pozostaje dłużna, by wspomnieć wypowiedzi poseł Żukowskiej czy Macieja Gduli. Relacje partii Czarzastego i Platformy przypominają kort tenisowy, w którym trwa nieprzerwane odbijanie piłeczki wzajemnych pretensji. Sytuacja może się zmienić, gdy jakimś magicznym sposobem Lewica zacznie zwyżkować w sondażach. Wtedy dawny wróg może stać się przyjacielem.

Na równie ostrą krytykę w stosunku do Polski 2050 Platforma nie może się zdobyć, bo po pierwsze liczy ona skromną liczbę posłów, a przy okazji ma do tego dość duże poparcie w sondażach. I choć zabiegają o ten sam elektorat, to poparcie dla ruchu Hołowni jest za duże, by go lekceważyć czy tez iść z nim na otwartą wojnę. Nie zdążyła się względnie skompromitować żadnym z głosowań, więc strategicznie lepiej się do nich uśmiechać niż ganić. To samo tyczy się PSL-u, choć  tym przypadku raczej chodzi o dość małą siłę przetargową tejże partii. A może po prostu jest to mądrość etapu. Nie atakuje się dwóch przeciwników na raz, bo wzmacnia się swoje szanse na przegraną. Część ludowców byłaby skłonna nawiązać współpracę z PiS, bo ,,dobre rzeczy dla Polski można robić zarówno z PO, jak i z PiS”, ale lider partii nie widzi PSL u boku ,,autorytarnej” partii. Stąd jest to potencjalny sojusznik, ale na razie na ławie rezerwowych. Tym bardziej, że PSL woli iść nurtem umiarkowanie konserwatywnym. Dla ludowców obciążeniem mogłyby być lewicowe przybudówki Platformy w ramach Koalicji Obywatelskiej, dlatego Władysław Kosiniak – Kamysz szybciej już widzi swoją partię u boku gowinowskiego Porozumienia czy właśnie Polski 2050.

W przeciwieństwie do większości polityków swojego ugrupowania, Donald Tusk zrozumiał nastroje społeczne. I choć wyjaśnienie sprawy Pegasusa jest ważne, to wie on, że nie ,,grzeje” on opinii publicznej tak jak inflacja czy Polski Ład. To dlatego większość konferencji prasowych lider Platformy poświęca problemom takim jak wysokie ceny czy obawy przedsiębiorców o przyszłość ich firm. To bardziej interesuje ludzi niż praworządność i ,,afery” u szczytów. I trudno się dziwić, że tak doświadczony polityk, którego przyszłość polityczna zależy od przyszłych wyborów mógłby się wyłożyć na takich banalnych błędach przypisywanych nowicjuszom.

Platforma Obywatelska jest wciąż największą partią opozycyjną. Jednak nie na tyle silną, by samodzielnie odsunąć PiS od władzy. Stąd apele Tuska o stworzenie wspólnych list. Problem polega na tym, że mają być one tworzone na zasadach lidera Platformy, a z tym nie zgadzają się pozostałe partie, które w ten sposób akcentują swoją podmiotowość. Gdyby skłonili się do propozycji Tuska, to może i wspólnie odsunęliby PiS od władzy, ale za cenę wasalizacji. Z ich perspektywy może być to gra nie warta świeczki.

Polityka to gra interesów, a wygraną liczba oddanych głosów przy urnie wyborczej. Z tym, że do wyborów parlamentarnych został jeszcze ponad rok. Na razie partie rozgrywają różne ,,scenariusze koalicyjne”, żeby sprawdzić jak na nie reagują sondaże. Dopiero pod koniec roku, albo na początku przyszłego będzie można mniej więcej stwierdzić kto z kim i na jakich zasadach zamierza współpracować w ramach układania list. Do tego czasu będziemy świadkami politycznej telenoweli. Pytanie, czy Donald Tusk podczas jej emisji zjedna sobie widzów i zyska miano najlepszego aktora? No cóż, ciąg dalszy nastąpi.