Rafał Trzaskowski poczuł się zbyt swobodnie i to był błąd. Innymi słowy, co tam KPO, reformy w sądownictwie, wojna w Ukrainie czy windująca inflacja, kiedy w przestrzeni publicznej pojawia się słowo ,,dupiarz”.

W zależności od tego, czy jest to poważny wywiad, sejm, czy też audycja rozrywkowa zazwyczaj dostosowuje się zasób słów do audytorium przed którym się występuje. I tak nieszczęśliwy ,,dupiarz” padł na łamach podcastu o lekkim charakterze, który prowadzi Wojewódzki z Kędzierskim w Onecie, co jeszcze byłoby do przyjęcia. W końcu to lekka audycja z krotochwilnymi grypsami. Jednak tym razem było inaczej i w pamięci pozostało jako lapsus, słowo które nie powinno paść. Dlaczego? Głównie dlatego, że wypowiedział je prezydent miasta stołecznego, którego wizerunek nie współgra z tego typu określeniami. Może nie byłoby to tak oburzające, gdyby tego słowa użył Taco Hemingway albo inny Smolasty, ale padło na polityka Platformy Obywatelskiej. Trzaskowski kreuje się, bądź jest postrzegany jako intelektualista, z dobrego domu, o międzynarodowych znajomościach i dobrym wykształceniu (uczeń Geremka).

Sławne już słowo padło w kontekście tego, jak oceniała wnuka babcia Trzaskowskiego. Dużą liczbę dziewczyn, z którymi spotykał się protagonista, określiła mianem ,,bawidamka”. Trzaskowski słysząc w audycji to określenie, zaprzeczył, twierdząc, że to jakiś archaizm, i raczej użyłby określenia ,,dupiarz”, nadając nie tylko temu określeniu znaczenia, ale też miano synonimu kobieciarza. No i posypały się gromy. Lewicowy polityk okazał się osobą uprzedmiatawiającą kobiety. Sprowadzającą je do roli kawałka mięsa łownego, a siebie myśliwego.

Oburzonych było wielu, obrażonych też, więc Trzaskowski uznał, że musi przeprosić, głównie samego siebie, bo też słowa tego użył w swoim kontekście. Oczywiście przeprosił w  charakterystyczny dla polityków sposób, czyli głównie tych, których uraził.

Pomijając już estetyczne i moralne implikacje tego określenia, może być ona problematyczna dla Trzaskowskiego. Takie niefortunne wypowiedzi to młyn na wodę oponentów politycznych. Mogą stać się pogrążającym hasłem, bon motem którego nawet nie trzeba wymyślać, a można montować przy każdej wypowiedzi. A od jakiegoś czasu to nie Tusk, ale Trzaskowski jest większym zagrożeniem dla PiS. To Trzaskowski niewielką liczbą głosów przegrał z Andrzejem Dudą w wyścigu o fotel prezydencki. To Tusk, nie Trzaskowski ma większy elektorat negatywny. Tusk, nie Trzaskowski ma bagaż błędów popełnionych podczas rządzenia. Wreszcie to Trzaskowski, nie Tusk ma większe możliwości koalicyjne.

Do niedawna nieformalny rywal Tuska w wyścigu o rolę lidera na opozycji, po tej niefortunnej wypowiedzi może przesunąć się na jego margines. Elektorat Trzaskowskiego to w głównej mierze liberalno -lewicowi mieszkańcy wielkich miast, a dla nich tego typu wypowiedzi mogą być nie do zaakceptowania. W końcu istnieje daleko idąca poprawność polityczna, a kobiety stanowią jego znaczną część. I Campus Polska może zostać przykryty woalem  ,,dupiarza” inicjatora. Poza tym jak osobę, która uważa się za feministę i czynnie uczestniczy w protestach kobiet przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, postrzegać autentycznie? Brzmi to jak hipokryzja, lukrowane kreślenie swojego portretu. A portret okazuje się obrazem Doriana Gray’a znad Wisły.

Innymi słowy takie wypowiedzi mogą niszczyć kariery, a zwłaszcza polityczne. Czasami niewinne słowa czy czyny mogą przesądzać o być albo nie być polityka, o czym przekonał się  Ryszard Petru. Także Trzaskowski może z jednej strony czuć się zaniepokojony. Z drugiej, w erze infotaimentu i masy szokujących newsów, słowa i czyny tracą znaczenie, bo pojawia się masa nowych, równie szokujących. I tutaj casus afer polityków Prawa i Sprawiedliwości. Choć nie bez znaczenia jest tutaj rozbieżność elektoratów. Co dla jednych jest do przełknięcia, drugich dławi.

Obiektywnie wypowiedź nie jest aż tak bardzo kontrowersyjna, ale delikatna. W ustach polityka, który walczy nie tylko o popularność, ale też ta popularność przekłada się na życie zawodowe. Niewinna wypowiedź w krotochwilnym programie może przykryć całą pozostałą karierę. Zwłaszcza, że telewizja narodowa ma dość duże zasięgi. Fakt, że audytorium tego programu nie jest raczej elektoratem Trzaskowskiego, to może świecić światłem odbitym przekazu, który zanotują sondaże. Także Rafale, teraz jest czas by zatrzeć złe wrażenie. Może to będzie coś więcej niż lukrowanie swojego wizerunku?