Do czasu, w którym Konfederacja ledwie przekraczała próg wyborczy i to za sprawą głównie ludzi młodych, którzy i tak nie głosowali na partie duopolowe, albo ewentualnie przejmowała glosy konserwatywnej obyczajowo prawicy, nie wzbudzała większego zainteresowania po stronie opozycyjnej. To znaczy, oczywiście, że skrajna prawica jest nie do zaakceptowania i należy ją krytykować, ale poziom zainteresowania był proporcjonalny do poparcia tej formacji. Sytuacja się zmieniła, gdy przywództwo w partii objął Sławomir Mentzen, który rzadko mówi o rzeczach kontrowersyjnych (przynajmniej teraz) , zna się na ekonomii a poza tym potrafi w prosty, a jednocześnie nierzadko zabawny sposób o tym opowiadać w mediach społecznościowych. Jego zasięgi rosną, a Platformę niepokoją. Dlaczego? Bo przekonuje do siebie sieroty klasycznego liberalizmu, które kiedyś reprezentowała Platforma, zanim nie zaczęła prześcigać się z PiS na populizm socjalny.


Jednak warto wspomnieć, że wolność w wykonaniu Konfederacji z reguły kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa kobiet, jak np. prawo do decydowania o swoim ciele (patrz aborcja). Stąd też założenie niektórych komentatorów, że reprezentuje mężczyzn dla których jawi się jako ostatni bastion w świecie emancypujących się kobiet. W rzeczywistości jednak tym co przyciąga do Konfederacji jest to, że posługuje się innym komunikatem niż wszystkie pozostałe partie, czyli liberalizmem gospodarczym i brakiem rozdawnictwa. To znaczy my wam nie zabierzemy pieniędzy, by następnie dać je swoim wyborcom w postaci różnego rodzaju dopłat i dofinansowań. Choć z 500 plus czy 13 i 14 emerytury, mimo że są ,,szkodliwym rozdawnictwem” nie zamierzają rezygnować, a przynajmniej powstrzymują się od jednoznacznej deklaracji, zapewne bojąc się reakcji wyborców. Wygląda na to, że ten temat stał się już w polskiej debacie nieprzekraczalną granicą, której nie podejmie żadna, nawet skrajnie liberalna gospodarczo partia.


Popularność tej formacji może wynikać też z tego, że Mentzen choć nie odcina się od swojego ,,krula”, to raczej nie powiela jego strategii, w której to, gdy tylko partia zyskuje w sondażach, mówi coś na tyle kontrowersyjnego, że zaraz to poparcie topnieje. Być może jest to efekt błędów jakie popełniał JKM, a może uczy się na własnym doświadczeniu i niesłynnym już wykładzie podczas którego przedstawił tzw. piątkę Konfederacji, czyli mówimy nie dla: podatków, homoseksualizmu, aborcji, Żydów i Unii Europejskiej. Wówczas chodziło ni mniej ni więcej o to, że kierując do wyborców ( chodziło głównie o elektoraty niezagospodarowane) prosty i radykalny przekaz można zyskać ich poparcie, co jest szczególnie ważne dla nowo powstałych partii. Po przesłuchaniu tego wykładu w całości można dojść do wniosku, że Mentzen jest nie tyle antysemitą i homofobem, co cynikiem politycznym. No ale hasła były tak nośne, że do dziś media i politycy opozycji, kiedy chcą postraszyć Konfederacją, wyciągają tą wypowiedź. A atak jest o tyle łatwiejszy niż w przypadku pozostałych partii opozycyjnych, że ugrupowanie to nie jest brane pod uwagę w ewentualnej przyszłej koalicji (tzw. jednej listy), więc można śmiało kierować pod ich adresem inwektywy w postaci brunatnych chłopców czy faszyzującej frakcji.


I gdy Gazeta Wyborcza, TVN etc. apelują o wspólną listę, bo tylko ona jest w stanie zapewnić opozycji zwycięstwo i pokonać PiS, wyborcy nieprzekonani do tak szerokiego porozumienia i zmęczeni tym serialem razem czy osobno, wybierają partię, która ma do nich klarowny przekaz ,,mniej socjalizmu, więcej wolności”. Co zresztą pokazuje opublikowany przez GW sondaż Kantaru na zlecenie jednej z organizacji obywatelskiej. Konfederacja ma szansę powiększyć swoje przedstawicielstwo w Sejmie do nawet 60 posłów. Jeżeli wierzyć temu sondażowi, byłaby to jedna z niewielu, jeżeli nie pierwsza formacja, która po czterech latach w ławach poselskich zwiększa swoją reprezentacje i staje się de facto trzecią siłą, od której będzie zależała większość rządząca. Z tym że trzeba pamiętać, że Konfederacja to zlepek trzech partii: narodowców, Nowej Nadziei Sławomira Mentzena i Korony Polski Brauna. O ile część narodowa posiada wspólnotę poglądów konserwatywnych obyczajowo z PiS-em, to już wolnościowcom nie po drodze z socjalnymi obietnicami. Mentzen to nawet komentuje w specyficzny dla niego sposób, wszelkie propozycje koalicji prosi wysyłać na adres mailowy spam@konfederacja.pl. Brzmi zabawnie, ale gdy politycy Konfederacji są przez dziennikarzy pytani o ewentualną współpracę, czy to z PiS czy z PO, to nie odpowiadają jednoznacznie przecząco. Wynika to zapewne z pragmatycznego podejścia, otóż każdy polityk chce mieć wpływ na władzę i nie inaczej jest w przypadku Konfederacji. Między słowami komunikują, że mogą wejść w koalicję, ale na korzystnych dla siebie warunkach, jak realizacja ich programu i np. objęcie newralgicznych z ich punktu widzenia stanowisk (w przypadku Mentzena najpewniej byłoby to ministerstwo finansów).


Populizm Mentzena od populizmu Tuska czy Kaczyńskiego różni się tym, że Mentzen nie obiecuje, że ktoś dostanie coś za darmo. Wygłasza proste hasła, jak np. niskie podatki i mniej regulacji, ale są to z reguły postulaty nie odbiegające od zasad zdroworozsądkowego liberalizmu, w którym to zanim coś dostaniesz, musisz się najpierw postarać. Nie ma nic za darmo, a jeżeli ktoś mówi, że jest inaczej to kłamie. Obietnice Mentzena bardziej ogniskują się wokół tego, że państwo za uczciwą pracę nie powinno zabierać, a przynajmniej nie powinno okradać jednych obywateli na korzyść innych. I choć filmiki, w których zapewnia, że tylko nauka i ciężka praca prowadzą do sukcesu, i tutaj podaje swój przykład, jest nie do końca prawdziwy, bowiem nie każdy w przyszłości ma szansę i predyspozycje do założenie dobrze prosperującej firmy o niemałych dochodach, to jest to na pewno lepszy rodzaj populizmu niż ten, który głosi, że nie musisz się starać, możesz wieść próżniacze życie a wszystko dostaniesz od państwa, czyli innymi słowy od współobywateli, którzy podjęli ten wysiłek jakim jest praca. I być może nic innego a właśnie ten prosty przekaz, o którym inni dotychczas liberalni politycy zapomnieli, trafia na podatny grunt, ku niezadowoleniu Platformy i jej akolitów.